Ta historia się nie kończy – Paweł Zyzak w Toronto


27 sierpnia w siedzibie Gminy 1. Związku Narodowego Polskiego w Kanadzie  przy Judson St. w Toronto odbyło się spotkanie z gościem z Polski – historykiem Pawłem Zyzakiem, autorem głośnej biografii Lecha Wałęsy.

Wydarzenie zgromadziło liczne grono Polonii. Paweł Zyzak zaprezentował swoje dwie książki: „Lech Wałęsa – idea i historia” i „Gorszy niż faszysta”, odczytał fragmenty materiałów IPN, które ukazują rzeczywiste warunki, w jakich przebywał przywódca „Solidarności” w czasie internowania, a także mało znane fakty z tego okresu, oraz  dowody na to, że poczynił pewne obietnice na rzecz komunistów.

Słuchacze zadawali pytania na temat prac gościa, a także sytuacji w kraju. Odwiedziny w Toronto były częścią trasy Pawła Zyzaka po ośrodkach polonijnych w Kanadzie i USA. Przybył on z Bostonu w towarzystwie Lecha Sobieszka, uczestnika strajku z 1980 roku, delegata do MKS w Stoczni Gdańskiej im. Lenina, członka Prezydium MKS, który brał udział w formułowaniu postulatów strajkowych i rozmowach z Komisją Rządową, sygnatariusza Porozumień Gdańskich i który w 1987 roku wyemigrował do Stanów Zjednoczonych.

Oto fragmenty wypowiedzi Pawła Zyzaka:

„Przyjechałem do państwa z dwiema publikacjami. Pierwsza z nich: „Lech Wałęsa – idea i historia”  – sam muszę to przyznać, jest bardzo w Polsce popularna  – to pierwsza na świecie  stricte naukowa  biografia Wałęsy. Ukazywały się wcześniej wyłącznie jego autobiografie. Przywódca „Solidarności”, choć jak sam przyznał, nie przeczytał żadnej książki, to napisał ich kilka: „Droga nadziei”, „Droga do wolności” i „Droga do prawdy”. Przy ostatniej z nich proponowano mi współpracę. Odmówiłem.  Zabiegałem w tym czasie o spotkanie z Lechem Wałęsą, gdyż byłem sam w trakcie pisania jego biografii. Pracowali z nim wtedy historycy prof. Friszke i Paczkowski i znaleźli się później w gronie krytyków mojej pracy i mojego promotora.

Książka wzbudziła wiele kontrowersji, które zaczęły się w marcu 2009 r. Tak naprawdę, ośrodki polityczne i medialne zaczęły zmasowany atak na mnie, prof. Nowaka, szefa IPN prof Janusza Kurtykę  – na instytucje, które miały związek z książką: na wydawnictwo Arcana, IPN i Uniwersytet Jagielloński.

Kampania polityczna polegała na przestawieniu mojej osoby jako zbrodniczej, manipulowanej przez jeszcze bardziej diaboliczne osoby jak Nowak, czy Kurtyka i wskazanie na moje powiązania z PiS  i IPN. Pisano, że to instytut zlecił mi napisanie, a potem wydał tę książkę. Nie było to prawdą, bo w czasie jej pisania nie byłem jeszcze pracownikiem IPN, to się stało później. Uniwersytet Jagielloński zatwierdził mój tytuł magisterski. Wysłano specjalną komisję, która miała weryfikować ten tytuł. Potem się z tego wycofało. Przeczytacie o tym w mojej drugiej książce, która opisuje „sprawę Zyzaka” i odpryski tej sprawy, ale w odniesieniu do wcześniejszych podobnych historii. Opisywane tam zdarzenia rozgrywały się na dwóch etapach: dwa miesiące zmasowanego  ataku, kiedy toczono wojnę wokół narracji, zwalczano publikację i atakowano instytucje, które się do niej przyczyniły, a później etap  samoobrony władzy przed jej własną taktyką. Pierwsza faza zakończyła się moim odejściem z IPN – uznano, że tak będzie lepiej.

Zaczęła się faza ekstensywna – szereg wydarzeń który ukazuje jakie mechanizmy działają, gdy człowiek zostanie zdiagnozowany przez system jako jego przeciwnik. W tej sprawie nie chodziło o mnie, a raczej o wspomniane instytucje. O wykorzystanie Zyzaka jako maczugi do zbicia kilku bardziej niewygodnych osób i przeprowadzenia tych akcji. PO i PSL zaczęły pisać ustawy, które sparaliżowały IPN oraz wszystko co działo się wokół niego i w efekcie doprowadziło do sytuacji obecnej, którą zapewne państwo znacie, jeśli śledzicie polskie media – IPN musi się wyprowadzić z głównej siedziby, która okazała się nie tak ważna, żeby zainwestować w nią 40 milionów zł. Co nie jest sumą zawrotną, jeśli znamy proporcje budżetowe.

Opisuję w książce to, co działo się wokół wydawnictwa „Arcana”, które zostało pozwane przez klan Wałęsów. Książka o Wałęsie jest pracą naukową opartą na faktach, dokumentach, relacjach. Trudno było ją podważyć. Pozew podpisała córka Wałęsy. Była mowa o tym, że próbuje się moją książką podważyć wyobrażenie o Wałęsie – to bardzo znamienne  i absurdalne – nie zaatakowano faktów, ale wyobrażenie. Proces toczył się do 2011 roku i zakończył się wyrokiem niekorzystnym dla Wałęsów. Arcana nie musiały ich przepraszać za złe samopoczucie w wyniku tej publikacji. Jednocześnie toczył się proces wytoczony przez Wałęsę Krzysztofowi Wyszkowskiemu i w jego wypadku sąd wydał wyrok sprzeczny. Obydwaj twierdziliśmy, że Wałęsa był  współpracownikiem SB i pobierał za to wynagrodzenie. W przypadku Wyszkowskiego okazało się, że nie można tego podawać do wiadomości publicznej. Został on skazany na przeproszenie pozywającego w mediach głównego nurtu, co oznacza dla niego ruinę finansową. Wyrok jest prawomocny i jeśli nie będzie ingerencji poza polskich czynników sądowych, oznacza to bankructwo pozwanego.

Były też inne procesy wokół Wałęsy, jak na przykład Grzegorza Brauna o film „Plusy dodatnie, plusy ujemne”  ukazujący okres gdy przyszły przywódca „Solidarności” pracował w stoczni. To były pierwsze próby przełamania bariery strachu, aby w imię walki o prawdę, podważyć jego mit, jego miejsce w historii przed 1989 r . Film Brauna, książka IPN-u o Wałęsie, potem moja publikacja przełamały tę barierę psychologiczną. Niedawno szef „Solidarności” nazwał Wałęsę wrogiem związkowców, stało się to po jego wypowiedzi, że on by pałował swoich braci związkowców. To samo powiedział  przy okazji zjazdu Europejskiej Partii Ludowej – formacji w Parlamencie Europejskim do której należą PO i PSL. Był tam gościem i wygłosił przemówienie. W tym czasie  związkowcy ze stoczni protestowali przeciw  decyzji władz polskich bratających się z władzami Unii Europejskiej, zamykającymi kolejne pochylnie Stoczni Gdańskiej. Wałęsa wysuwał pod adresem władzy sugestie, żeby spałować protestujących.

To nie jest problem ewolucyjny Lecha Wałęsy – że był dobry do roku 1989, a później zły, bo był złym prezydentem. Chodzi o to, by pokazać go jako całość – człowieka który zawsze był taki sam. Jeśli spojrzymy na specyficzny język jakim posługiwał się i posługuje Wałęsa, na jego poziom intelektualny, pojęcie o świecie – nic się nie zmieniło – zawsze był i jest taki sam – mógł się spotykać z najbardziej kulturalnymi, najwybitniejszymi intelektualistami, najwybitniejszymi umysłami na świecie. Pozostał człowiekiem niekulturalnym, używa wulgarnych określeń w odniesieniu do swoich współbraci, którzy często ratowali go w złej sytuacji materialnej – Kazimierza Szołocha, Anny Walentynowicz, państwa Gwiazdów, którzy niegdyś oddawali część swoich zarobków, żeby pomóc rodzinie Wałęsów. Potrafi w obrzydliwy sposób obrażać dawnych kolegów. Ale nigdy nie powiedział tak mocnego słowa pod adresem swoich prześladowców – Kiszczaka, Jaruzelskiego. Oni są dla niego na wyższym poziomie (…)

Przedstawiłem obraz Lecha Wałęsy na podstawie tego, co mi się udało zebrać, zdobyć – materiałów dokumentów IPN, archiwów państwowych, zbiorów własnych – relacji osób z różnych etapów jego kariery, ale i z jego wczesnej młodości – bo jak twierdzą psychologowie do 22 roku życia kształtuje się zasadniczy światopogląd człowieka. Prześledzenie tego etapu pomoże nam zrozumieć pewne zachowania, decyzje, mechanizmy w życiu późniejszym. Wałęsa nigdy nie stworzył stronnictwa, czy idei. Nie musimy więc go rozgryźć, bo miał jakąś wizję Polski i chcemy dociekać jak ona ewaluowała. Tu mamy raczej problem pewnej kasty opozycjonistów, która otoczyła Wałęsę, która partycypowała w jego sukcesie i na niego wpływała, ale i wykorzystała go. Śledząc to, możemy zrozumieć te cele i historię naszej ojczyzny w latach 80. i 70.

Moja książka kończy się na 1988 roku. Nie zagłębiałem się w okres Okrągłego Stołu. Napomykam co nieco, o tym co działo się podczas obrad. Jednak te wydarzenia powinny być zanalizowane w osobnym szerokim opracowaniu.”

Pytania do Pawła Zyzaka:

Czy po tych wszystkich działaniach skierowanych przeciw panu, jest pan w stanie kontynuować swoją pracę?

Jestem w stanie kontynuować pracę historyka, kończę książkę dotyczącą mojego regionu. Doktoryzuję się, tematem pracy doktorskiej jest współpraca Amerykańskiej Centrali Związkowej AFL-CIO, która sięga również Kanady, z NSZZ „Solidarność”. Wiedza o tym jak wyglądały kontakty związków z administracją amerykańską jest doskonałym uzupełnieniem historii lat 80. i  pozwoli zrozumieć ten okres. Zarówno mocarstwo amerykańskie jak i sowieckie miały wielki  wpływ na to, co się wtedy działo w Polsce. Jest szeroki dostęp do akt amerykańskich, natomiast rosyjskie są zamknięte, mamy tylko wywiezione na zachód archiwum Mitrochina.

Jak skomentowałby pan pojednanie między Prawosławną Cerkwią Rosji, a Kościołem Katolickim w Polsce?

Oczywiście była to decyzja polityczna. Nie wiem, czy państwo wiecie, ale patriarcha Cyryl I przeprowadził się nawet niedawno na Kreml, co dobrze obrazuje stosunki między Cerkwią a władzami państwa rosyjskiego. Na pewno po stronie rosyjskiej nie ma dobrej woli i mam nadzieję, że polski episkopat zdaje sobie z tego sprawę.

 Czy Lech Wałęsa nadal ma w planach zostać prezydentem zjednoczonej Europy?

Wałęsa ma raczej słabe poczucie humoru, więc jak coś mówi, należy się obawiać, że mówi poważnie… Swojego czasu, gdy kandydował na prezydenta Polski, zaproponował Annie Walentynowicz tekę ministra spraw zagranicznych. I nieżyjąca bohaterka „Solidarności” zachowała się słusznie i pięknie – odmówiła. Pokazała, że tak jak ona zna swoje miejsce w dziejach, tak i Wałęsa powinien znać swoje. Ona odmówiła, on został prezydentem 40 -sto milionowego kraju…

Wałęsa nie ewaluował i nie ewaluuje, powtarza te same frazesy. Powtarzał słowo „pluralizm”, teraz zastąpił je słowem „globalizm”. Niby z założenia jest kapitalistą, ale niedawno proponował Tunezyjczykom, żeby na jakiś czas wprowadzili u siebie komunizm. Mamy do czynienia z człowiekiem miałkim poglądowo, który nie jest ani prawicowcem, ani lewicowcem. On pływa po wodach historii i gdzie go wody poniosą tam, płynie. Ma podobno spryt i wyczuwa, gdy ktoś zaczyna przeciwko jemu grać, wtedy znajduje inną grupę, z którą działa. Tak było kiedyś, dziś jest już w innej sytuacji. Mówi, że jeszcze tylko prymasem nie był i w ten sposób informuje nas, że ma wielkie ambicje. Z tego powodu poparł Libertas. W mojej książce piszę o tym wątku, bo obok zysku finansowego jednym z motywów poparcia tego ugrupowania był też psikus, który chciał zrobić Platformie Obywatelskiej, która nie spaliła, jak oczekiwał,  całego nakładu mojej książki o nim i nie odebrała tytułu naukowego prof. Nowakowi. Miał w perspektywie zostanie prezydentem zjednoczonej Europy. Roman Giertych poinformował, że pojawiła się taka propozycja dla Wałęsy. Myślę, że to była dla niego atrakcja, bo to człowiek bardzo  próżny, choć świadom swoich wad. Lubi żyć w komforcie psychicznym stwarzanym przez ludzi go otaczających, mówiących mu, że jest najinteligentniejszy i najmądrzejszy. I Miłosz i Brzeziński prawili Wałęsie różne komplementy, także tego kalibru, że jest drugim Kościuszką. Niestety na przełomie lat 80-90. pojawiła się też koncepcja, że jest drugim Piłsudskim. Wielu intelektualistów miało problem z odpowiednią oceną Wałęsy. Zrobił to bezbłędnie Jerzy Giedroyć w 1988 podczas jego bytności w Paryżu – wysłuchał go i podsumował krótko:  – Wstyd!

Bo to jest dla nas wstyd, kiedy słuchamy człowieka, który mówi nieładnie, w sposób tak mało kulturalny, który nic nie wnosi do polskiej debaty, ani do debaty europejskiej, a jego funkcja odkąd został mędrcem Europy polega na projektowaniu przyszłości. W tej grupie mędrców ogłosił się prawicowcem. Zakładając, że nie posiada żadnej wiedzy, co jest lewicą, a co prawicą, to nie wie jakie są jego obowiązki, ale dostaje za to dobre pieniądze. Ale on lubi pieniądze.

Wałęsa powiedział,  że jeśli O. Rydzyk dobrze zapłaci, to też wystąpi u niego. Ale nie sądzę, żeby O. Rydzyk był zainteresowany. W czym może być Wałęsa dobry? W przekonaniu Europy, że w Polsce jest inaczej, niż jest naprawdę. Ale nie potrafi nic dla narodu polskiego załatwić. Co załatwił dotąd swoim rodakom? Nie pomógł nawet uratować stoczni, w której zaczęła się jego kariera, miejsca które powinno być pod specjalną opieką władz, nie tylko ze względów historycznych, ale i ekonomicznych.

Czy Wałęsa od lat 70. był już przygotowywany na herosa „Solidarności”?

Wałęsa zdradzał pewne zainteresowanie umiejętnościami lidera wiecowego, kiedy został TW . W prasie Wybrzeża w wywiadach mowa była o nim jako o tym, który nawrócił się w latach 70. jako o człowieku, który zaczytuje się w książkach poświęconych psychologii tłumu. Ale było to standardowe szkolenie każdego tajnego współpracownika, polecono mu te lektury.  Są poszlaki, że miał być współpracownikiem WSI, gdy był poborowym w połowie lat 60. Są silne poszlak i słowa oficera prowadzącego, że w rodzinnych stronach miał być informatorem MO. Przeszedł więc pewien trening, który go doprowadził do wolnych związków zawodowych, w których wystąpił w roli człowieka, który chce wysadzać komendy MO. On, który jeszcze 2 lata wcześniej był członkiem legalnych związków zawodowych i bynajmniej nie brał udziału w strajkach w 1976 roku (choć na Zachodzie ukazały się biogramy podające ten nieprawdziwy fakt)! Pojawił się jako człowiek radykalny, który chce doprowadzić do konfrontacji z władzą komunistyczną i był traktowany z nieufnością, a nawet jako prowokator. Jeszcze przed strajkiem sierpniowym Wałęsa zawiódł w kilku sprawach kolegów związkowych. Nie rozniósł ulotek, miał konflikt z Edwinem Myszkiem, który okazał się później agentem. Już wtedy obydwaj panowie nawzajem obwiniali się, że  są agentami. No i sprawa samego strajku! Wałęsa nie był przygotowywany na przywódcę mającego rozpocząć strajk, ponieważ  odmówił w nim udziału. Pojawił się na strajku dwie godziny po jego rozpoczęciu. Nie wiadomo skąd. Sam przedstawiał kilka wersji dlaczego się spóźnił i skąd przyjechał: zasiedział się na kawie, próbował zgubić „ogon”, robił porządki domowe… Dwie sprzeczne wersje znajdziemy w jego autobiografii.

W mojej książce staram się pokazać, na ile był osobą charyzmatyczną, a na ile czasy sprzyjały komuś takiemu jak Wałęsa.

 Czy prawdą jest, że Ojciec Święty poznał się na Wałęsie?

Jan Paweł II dobrze poznał Wałęsę. Ich słynna rozmowa w  Dolinie Chochołowskiej trwała 20 minut, a później przez kapłanów Papież poprosił Wałęsę, żeby odsunął się z życia publicznego. To był czerwiec 1983 r. przed otrzymaniem przez niego Nobla. Wałęsa się bardzo dziwnie zachowywał w tym okresie. Po wyjściu z internowania  był bardzo ugodowy. Nie udał się jednak na żadne modlitwy do klasztoru za radą Papieża, ale budował dalej swoją karierę. Przyznanie Nobla Wałęsie było wsparciem dla jego polityki. Ojciec Święty nie mógł wyprzeć się przywódcy „Solidarności” i odesłać go do odosobnienia. Znamienne jest, że Wałęsa, który jak sam przyznał nie czyta, sam ma kłopoty z zapamiętaniem oficjalnej wersji  swojej historii. Ciągle na nowo podejmuje się próby umocnienia wersji biografii dla niego wygodnej. W tej chwili Andrzej Wajda kręci filmową biografię, scenariusz napisał Janusz Głowacki. Będzie to kolejna próba – wcześniej 10 lat trwały przygotowania do filmu amerykańskiego, który nie powstał, gdyż otoczenie Wałęsy chciało instruować Amerykanów, jaka ma być oficjalna wersja, która pójdzie w świat.  W moim tekście, który ukaże się w najbliższym wydaniu kwartalnika „Arcana” zrelacjonuję jaka była wiedza amerykańskich scenarzystów o tym zjawisku.

Przygotowuje się narrację odciągającą ludzi od myślenia. Pewnych niewygodnych prawd, już udokumentowanych, nie bierze się pod uwagę!

Czy poza utrudnieniami w karierze naukowej i ataku na publikację spotkały pana jeszcze inne szykany?

Nie  straszono mnie utratą życia, co się zdarza w Polsce. To polegało raczej na stworzeniu takiej atmosfery, która sprawia, że osoba napiętnowana wytwarza aurę odstraszającą potencjalnych obrońców czy pracodawców. Najgorszy dla mnie moment miał miejsce miedzy opublikowaniem artykułu o młodości Wałęsy w numerze „Arcanów”, a publikacją książki, bo nie byłem osobą znaną. Najgorzej w takiej sytuacji w państwie postkomunistycznym mają osoby anonimowe, które nie są na świeczniku. Drugą książkę napisałem w formie wybiegu taktycznego, chciałem ukazać te wszystkie osoby, które coś robiły w tej sprawie i jak robiły, żeby czuły się częścią historii i poczuły odpowiedzialność, która na nich ciąży. Sytuacja osoby publicznej jest lepsza, choć jeśli słyszeliście państwo o grasującym w Polsce seryjnym samobójcy, to w dzisiejszych czasach niczego nie można być pewnym. Jestem osobą zbyt mało ważną, żeby bać się o życie.

Czy wśród historyków związanych z IPN-em i obozu prawicowego jest jakaś strategia ratowania instytutu, którego kondycja jest coraz gorsza?

Nic mi nie wiadomo o strategii obrony IPN. Kierownictwo przyjęło taką postawę jaką widzimy. Janusz Kurtyka był silnym prezesem, bo takim czyniła go ustawa. Obecny prezes jest obwarowany radą profesorów wybranych z pierwiastka politycznego, ma niewiele od powiedzenia, choć ciągle ma. Obecny prezes zdecydował się na nieopieranie atakom. Proszę interpretować atak na IPN jako odwrócenie uwagi od tego, co się dzieje wokół rządu – afera Amber Gold polega na finansach, utrata siedziby IPN też na finansach. Władza zamieszana w machinacje finansowe komunikuje społeczeństwu: to jest instytucja, której wy nie lubicie, nie chcecie jej dotować, bo zajmuje się teczkami, a nie jest w stanie wypełnić wam lodówki. Więc  my jej nie dofinansujemy, bo społeczeństwo tego  nie chce. Proszę się nie dziwić, ale patrzeć na to jak na całość. W mojej książce chciałem właśnie to pokazać – że „sprawa Zyzaka” rozegrała się na pograniczu mediów, polityki, prokuratury,  świata nauki, nawet episkopatu.  Arcybiskup Życiński porównał mnie do Barabasza, Wałęsę do Chrystusa, a moich obrońców do Żydów krzyczących: uwolnić Barabasza!

Czy Wałęsa został wyrejestrowany po kilku latach jako TW z powodu niechęci do współpracy, jak słyszymy, czy też współpracował do końca?

Do końca, raczej nie. Ale na rozstanie z bezpieką należy patrzeć znając kolejność wydarzeń. Wałęsa najpierw został wyrzucony ze stoczni i dopiero zerwał kontakty z bezpieką, bo był rozczarowany że go nie obroniła, nie uwiarygodniła przed kolegami – miał już wtedy z tym problem. Czuli jego dziwne bogactwo w tym okresie, które on tłumaczył wygraną w Totolotka. Działy się wokół niego dziwne rzeczy. Czy bezpieka wszystko zaplanowała? Raczej nie. On nie był predysponowany na przywódcę związku. Są poszlaki, że w okresie wolnych związków, bezpieka stawiała raczej na Edwina Myszka, który był sprawniejszym agentem. W pewnym momencie bezpieka skreśliła Wałęsę. Próbowano go zwerbować, ale się nie zgodził, miał swoje doświadczenia (…)

Mógł się skończyć w każdej chwili. Kuroń montował ekipę przeciwko niemu. Wałęsa lawirował między różnymi środowiskami. Jego mocnym przeciwnikiem był Bujak. Mieliśmy dwóch silnych liderów w „Solidarności”: Wałęsę i Bujaka.

Wałęsa, gdy zlikwidowano „Solidarność”, został bez organizacji, bo był przewodniczącym prezydium i nagle stał się sobą prywatną. Później, od połowy lat 80., zaczął się przedstawiać jako przewodniczący „Solidarności”, co było nieprawdą i celową manipulacją.  Jednocześnie nie chciano zwołać Komisji Krajowej sprzed stanu wojennego. Tak więc nic nie było przesądzone, różnie historia mogła się potoczyć.

Gdyby po upadku komunizmu napiętnowano katów, upamiętniono ofiary, ukarano więzieniem najgorszych sprawców, to tajni współpracownicy i esbecy nie  pchaliby się na ważne urzędy. Ta historia się nigdy nie kończy, bo esbek ma syna i on wyrasta w specyficznej atmosferze i ta atmosfera przenosi się na cały kraj.

Opracowała Anna Łabieniec

„Merkuriusz Polski”

foto : O. Jacek Cydzik

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: