Marek Baterowicz – BOŻEK TROTYLU


( i pterodaktyl WSI )

Wygląda na to, że pewni obywatele III RP wzdychają do bożka trotylu, a może nawet modlą się do niego żarliwie z demonicznym afektem (serduszko puka w rytmie hopaka !?) oczekując nowej „katastrofy”?  Oto była dziennikarka Polsatu i TVN niejaka Aleksandra Frejus-Lipowczan już 24 maja (o godzinie 23.07) apelowała na facebooku: „A może zrzucimy się na trotyl dla nowego prezydenta ?” Tak błyskawiczna reakcja  świadczy, że układ peerelczyków, żądnych starych wypróbowanych metod, zawsze jest czujny i gotowy. W pośpiechu pani Aleksandra nie dostrzegła, że swoim apelem popiera ekspertyzę o śladach trotylu na szczątkach Tupolewa, czemu tak gorąco zaprzeczała wojskowa prokuratura, prowadząca „śledztwo”. Ale to nie nasze zmartwienie, to jedyny pożytek z jej skandalicznej propozycji, która jest właściwie podżeganiem do zabójstwa, co z kolei podpada pod stosowny paragraf kodeksu karnego. Dziś jednak mało kto się tym martwi, bo społeczeństwo jakby otępiało pod nawałą wiadomości o zbrodniach, napadach i gwałtach. O nierozliczonych aferach, nieosądzonych przestępstwach (tych z epoki PRL-u i tych  z czasów obecnych), umorzonych śledztwach pomimo okoliczności wyraźnie obciążających czy kryminalistów zwalnianych z więzienia, podczas gdy aresztuje się ucznia za brak szkolnej legitymacji. W tym chorym państwie obywatel zasypywany jest więc lawiną nowin, które nie tylko frustrują, ale i porażają świadomość do tego stopnia, że w końcu człowiek odczuwa swoją bezsilność wobec zła panoszącego się bez kary. W takim poczuciu bezradności, a nawet osaczenia ludzie tracą powoli wrażliwość i obojętnieją na przejawy niegodziwości i łotrostwa. Stają się innymi, mówiąc ostrożnie, a niektórzy ulegają nawet odczłowieczeniu, jeżeli stan znieczulicy przybrał u nich charakter permanentny. I tak nieuchronnie, krok po kroku, Polacy stają się mutantami pozbawionymi pozytywnych cech, które kiedyś były powodem do narodowej dumy.

Podobno ryba psuje się od głowy, a tę starą prawdę potwierdzają liczne fakty, książki (jak Sumliński) oraz wpisy wielu blogerów – ostatnio refleksje contessy w tekście o pewnym doktorze hoRRoris causa (trafna formuła owego „frankensteina”!), gdzie czytamy o jakże patetycznym obyczaju ex-prezydentów III RP, którzy po zakończeniu swoich kadencji zakładają instytuty… własnego imienia, a potem wykorzystują je  niekoniecznie chlubnie, a nawet ze szkodą dla polskiej racji stanu. I jak się dziwić temu, jeśli owi panowie byli wcześniej złapani na haczyki agentur, a te prowadzą ich potem po antypolskich szlakach, nie dając szansy wyzwolenia. Ile jeszcze zła uczyni Polsce ostatni prezydęt, namaszczony kiedyś nieopatrznie przez bydgoską uczelnię? Tu contessa nie jest optymistką i niestety ma rację : jako „wolny ptak” (niczym pterodaktyl WSI!) Bredzisław – po zakończeniu swej „prezydętury” może dokonać wielu szkód, a sygnałem tego była niedawna jego wizyta w Berlinie i szalenie „odkrywcze” porównania historyczne, które raczył sformułować ku niewymownej uciesze gospodarzy. Zestawienie obok siebie bohaterów AK i „dysydentów” typu Stauffenberga jest dowodem paranoicznych „odmętów szaleństwa”, które tak niepokoiły niegdyś Bronisława Marię.

I konkluduje z goryczą contessa, pytając: „dlaczego TW Bolek jeszcze nie siedzi, dlaczego pijanego nad grobami w Charkowie Kwacha i idioty Bronka skaczącego w Tokio Rzeczpospolita Polska jeszcze nie pozbawiła prawa reprezentowania Jej Majestatu…” Ano właśnie, dlaczego ? Nie dość, że porządzili sobie stosownie z instrukcjami agentur, to jeszcze puszą się w swoich instytutach. I nikt nie dba o Majestat RP, bo to jednak PRL-bis, a nie III Rzeczpospolita Polska – nie miejmy złudzeń… Resztę trafnych rozważań contessy ciekawy czytelnik znajdzie w tekście pt. „Dr hoRRoris causa Komorowski – frajer czy zdrajca?”  (naszeblogi.pl).

Na marginesie wypada dodać, że spór między zwolennikami III RP a IV RP jest absolutnie niepoważny, bo nie powstała jeszcze III RP jako że w r. 1989 zafundowano nam precyzyjnie spreparowany PRL-bis, nakręcony przez zegarmistrzów okrągłego stołu. A ktokolwiek podważał autentyczność III RP był natychmiast nazywany oszołomem. Jeżeli prezydentami mogli być (za wyjątkiem Lecha Kaczyńskiego) byli agenci i tajni współpracownicy jak TW Bolek, TW Alek (co daremnie ujawniono w Sejmie!) czy pterodaktyl WSI to znaczy, że Polska  nie powstała z gruzów PRL-u, a potem szybko przeobraziła się w ową „kupę kamieni” z nocnych rewelacji zasłyszanych u Sowy.

 A ludzie, kontemplując w mediach kolejne afery, czasem nie chcą pozostać w tyle w tym wyścigu po kokosy i próbują też uszczknąć coś dla siebie w tym kontredansie korupcji, który trwa za pozwoleństwem prezydętów-TW. I doszło do ogólnej moralnej zapaści, która niepokoi wielu publicystów, także hierarchów Kościoła. O odnowę moralną apelował jeszcze ś.p. prymas Glemp, wzywając rodaków do praktykowania „uczynków pobożności”. W oceanie patologii pływa też zło może największe– czyli kłamstwo–a jest ono spadkiem po systemie PRL-u. A następnie rozmieszane głębiej grubą kreską stało się balastem dziurawej łajby tzw. III RP, aby wraz z wirusem korupcji stworzyć zabójczą truciznę dla kraju. I stoimy na gruzach moralności rozbitej bombą grubej kreski. Ludzi sumienia nie dopuszcza się do rządów, a jeśli staną oni na czele państwa – jak Lech Kaczyński i obóz patriotów – to układ post-komunistyczny modli się do bożka trotylu, zaś ich arcykapłan – pterodaktyl WSI – wieszczył, że prezydent gdzieś poleci! Nie inaczej teraz, ale tym razem głos zabrała niskiej rangi służebnica bożka, wyrażając zarazem swoją dezapobratę/odrazę do prezydenta-elekta i proponując  Polakom… emigrację w obliczu niemiłej kibicom układu prezydentury Andrzeja Dudy. Nie można wykluczyć, że osoby te działają pod opiekuńczymi skrzydłami pterodaktyla, chociaż ich wypowiedzi mogą też być spontaniczne i rozproszone. Miejmy nadzieję, że tak właśnie było w przypadku byłej dziennikarki Polsatu. Jednak jej apel świadczy o głębokiej deprawacji, nawoływanie – nawet niby żartem – do zabójstwa kogokolwiek – a nie tylko prezydenta-elekta – jest smutnym symptomem upadku polskiej duszy, zatrutej podszeptami rodem z Łubianki. A jeżeli ten apel odwołuje się do pewnej grupy podmiotów myślących podobnie, to – żal to przyznać – jesteśmy na drodze odczłowieczania obywateli, a ten proces być może już osiągnął znaczny procent mutantów. Osobników pozbawionych wrażliwości, za to gotowych do aprobaty zła w każdej postaci, byle tylko panujący w Kraju układ post-komunistyczny nie doznał uszczerbku i utrzymał swoje wpływy i władzę. Tacy śmiertelnicy nie lubią wartości nieśmiertelnych, wolą najbardziej doczesne cele i czysto materialne zyski. Dla nich poświęcą kodeks etyczny, dla nich zatracą nawet siebie w aliansie z samym diabłem. Tych mutantów, straconych dla ludzkości, trudno jest poddać rehabilitacji, bo zabito w nich wiarę w sprawiedliwość. O wiele łatwiej odzyskać leminga, który pewnego dnia może przejrzeć i uznać słuszność politycznych racji opozycji, innej partii. Natomiast przebić się przez zrogowaciałą skórę mutanta nie jest łatwo, a już prawie niesposób znaleźć u niego serce, które prawdopodobnie uległo skarleniu albo wręcż zanikło. Dla profitu lub ze strachu. Zastępy takich mutantów–obok lemingów–cieszą strażników układu (żyrandol jest tylko zabawnym eufemizmem), bo są przecież opoką dla reżimów dyktatorskich, skrycie zmierzających w kierunku modelu państwa opisanego przez Orwella. A panująca niepraworządność – bezprawie to główna choroba tzw. III RP – jedynie powiększa szeregi owych mutantów, co niestety nie zapowiada szybkiego uzdrowienia państwa, odzyskania Rzeczypospolitej i Jej Majestatu.

Marek Baterowicz

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: