Gdzie spoczną nasze serca


DSCF0241

 

 

Dzień Wszystkich Świętych zawsze będzie mi się kojarzył z Cmentarzem Rakowickim w Krakowie. To tam były najbliższe groby i przed powrotem do rodzinnego miasta, pielgrzymowaliśmy do nich co roku z Katowic. Chodziłem na cmentarz z rodzicami, z ukochaną babcią. Teraz, za oceanem, mogą sobie tylko przypominać aleje pełne ludzi, tysiące zniczy poruszających rozgrzane powietrze i zbierającą się nad drzewami łunę. W miarę upływu lat cmentarz odsłaniał swoje tajemnice i rozpoznawałem dziesiątki grobowców, stojących przy alejach, prowadzących do rodzinnego grobu. Były i takie, na które już nikt nie przychodził, mimo tego. że pamięć o leżących w niej zmarłych wieńczyła ponad stuletnia, wyrafinowana architektura. Przez cmentarz szło się w refleksyjnym milczeniu, czasami zatrzymując się przy grobach opuszczonych, miejscach pochówku ludzi znanych, kwaterach poległych w obronie ojczyzny. Tam, gdzie wkradała się niepamięć i śmierć zdawała się przykrywać nagrobne tabliczki ciemnością, zapalałem zabrane dodatkowo świeczki. Zanim dochodziliśmy do własnych grobów, szybko okazywało się, że o wszystkich pamiętać się nie da.

 

W powrotnej drodze, pod figurą przy wejściu głównym zapalało się znicze za bliskich, pochowanych na innych cmentarzach. Płonęło tam zawsze tysiące świateł, robiących największe wrażenie z nastaniem zmierzchu. Po wyjściu z nekropolii, trzeba się było przedzierać w tłumie obok szeregu straganów z kwiatami, zniczami, całą masą akcesoriów i miodem tureckim, który – łupany z wielkiej bryły – kupował mi zwykle ojciec.

 

Te barwne i poruszające wspomnienia stoją w pamięci, jak żywe, kiedy obchodzę Wszystkich Świętych w Kanadzie. Jeśli święto to wypada w dniu roboczym, można co najwyżej wyrwać się na chwilę z pracy i zapalić świeczkę na pustym cmentarzu, gdzie sporadycznie palące się światełka, świadczą zazwyczaj o obecności Polaków. Zapalałem świeczkę przy obelisku, poświęconym lotnikom, poległym w I i II wojnie światowej. Byli przecież wśród nich nasi żołnierze. Ci, którzy mają więcej czasu, mogą wybrać się do licznych polskich parafii, gdzie pod krzyżami i pomnikami gromadzą się rodacy, palący znicze.

 

W niedziele przed 1 listopada polskie parafie zapraszają na modlitwy na kilku wybranych cmentarzach. W tym roku po raz pierwszy uczestniczyłem w takiej podzielonej na sześć stacji modlitwie, którą prowadził emerytowany ksiądz z parafii św. Stanisława w Toronto, ksiądz Ryszard Kosian. Na cmentarzu Mount Hope, gdzie lubił chodzić na spacery poeta Wacław Iwaniuk, zebrało się kilkanaście, może dwadzieścia osób, modlących się za dusze zmarłych duchownych, rodziców, krewnych, bliskich i dobroczyńców, poległych w wojnach i w obronie ojczyzny, za Wszystkich Świętych. Przenikliwy wiatr potęgował wrażenie osamotnienia naszej grupy w tym kanadyjskim, cmentarnym pejzażu. Polskie modlitwy wznosiły się do Boga, z nadzieją, że ich głos dotrze także za morze tam, skąd przyszliśmy i gdzie kiedyś spoczną nasze serca.

 

Aleksander Rybczyński

 

31.10.2013

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: