Jarosław Szarek – Polsce zginąć nie dali


J_Hauke

„Band już nie ma żadnych” – depesze tej treści słali rosyjscy wojskowi namiestnikowi Królestwa Polskiego Fiodorowi Bergowi na początku 1864 roku. Dobiegający siedemdziesiątki generał, mający za sobą lata służby – już podczas Powstania Listopadowego szturmował warszawską Wolę – niezbyt ufał doniesieniom służalczych podwładnych. Wysłał więc w teren dwóch zaufanych oficerów.

Pułkownik Anenkow wyruszył na północ i szybko powrócił meldując jedynie o pojedynczych oddziałach w Augustowskiem. Natomiast wyjeżdżającemu na południe majorowi Medemowi jeszcze w Warszawie radzono, aby nie ważył się ruszać bez towarzystwa żołnierzy. Posłuchał rady i tak dotarł do Radomia, gdzie usłyszał, iż „band powstańczych pełno jeszcze jest w guberni, zatem bez eskorty dalej jechać nie jest bardzo bezpiecznie”. Do Kielc zabrał się pod opieką dragonów. Tam spotkał się z generałem Ksawerym Czengierym walczącym z powstańcami od pierwszej styczniowej nocy. Na początku 1864 roku wyruszył na czele potężnej obławy z udziałem 4 tysięcy żołnierzy mającej pojmać żywcem gen. Józefa Hauke Bosaka i dostarczyć go do Petersburga. Operacja się nie powiodła, a zimę przetrwało w Świętokrzyskiem kilka tysięcy gotowych znów wyruszyć w bój. Byli nieźle uzbrojeni, zaopatrzeni w amunicję, kożuchy. „Powstańcy w części rozlokowani byli po wioskach, w części po obozowiskach leśnych, kryjąc się przed mrozami i zawiejami śnieżnymi w szałasach, wystawionych w tym celu. Lud okazywał wielką przychylność dla powstania. Wszystkie magazyny wojenne były u chłopów; służyli oni za kurierów, za straż obozową, śledzili ruchy nieprzyjacielskie i dawali o nich znać dowódcom powstańczym. Dla „polskiego jenerała”, jak nazywali chłopi Bosaka, okazywali wiele zaufania, strzegli go pilnie, dawali nawet procesy cywilne pod jego rozstrzygnięcie i z ochotą przyjmowali wyroki. Słowem wytwarzało się w tym biednym, bałamuconym chłopie polskim poczucie szerszej ojczyzny, przygotowywał się materiał, który sam jeden zdolny był kraj podnieść swymi plecy… Nie mniej patriotycznie zachowywała się szlachta okoliczna i cała miejscowa organizacja powstańcza. Nie było prawie wypadku złej woli lub nadużycia. Organizacja ta zawsze na czas zawiadamiała oddział o wyruszeniu nieprzyjaciela, rzecz która była w powstaniu bardzo trudna i na którą często mocno się uskarżali dowódcy polscy” notował historyk powstania.

 

„Polski jenerał” Józef Hauke-Bosak naczelnik wojskowy województw sandomierskiego i krakowskiego był synem generała-majora armii rosyjskiej. Przed Józefem wychowankiem carskiego Korpusu Paziów, adiutantem rosyjskiego ministra wojny, pogromcą górali Szamila z gór Kaukazu, kariera na carskim dworze stała otworem. W godzinie próby wybrał jednak powstańcze szeregi i niepewną przyszłość „polskiego generała”. Inaczej niż jego stryj generał Maurycy Hauke, walczący z Rosją w 1792 roku, potem w Powstaniu Kościuszkowskim, Legionach Polskich we Włoszech, w armii Księstwa Warszawskiego… W Królestwie Polskim już – podobnie jak tylu legendarnych wcześniej szwoleżerów – poszedł na wierną służbę Rosji. Zginął w pierwszą noc Powstania Listopadowego, tak samo jak pięciu innych generałów, odmawiając przyłączenia się do podchorążych. Jego trzech synów stanęło do walki, a jeden poległ w bitwie pod Ostrołęką. W dziesiątą rocznicę wybuchu Powstania Listopadowego Rosjanie odsłonili na placu Saskim momentalny obelisk, na którym wyryli nazwiska sześciu generałów (i jednego pułkownika), wśród nich Maurycego Haukego, którzy stanęli po stronie Rosji w listopadową noc i zostali zabici. Warszawiacy nazywali monument „pomnikiem hańby” i często go bezcześcili. U progu niepodległości, w 1917 roku, został on rozebrany jak później wszystkie symbole rosyjskiego panowania. Nasi przodkowie przed stu laty nie mieli kłopotu z definiowaniem pojęcia honoru i zdrady. I tej ostatniej nikt nie zarzucał oficerom rosyjskiej armii pułkownikowi Józefowi Hauke Bosakowi czy podpułkownikowi Romualdowi Trauguttowi, którzy stanęli na czele leśnych partii 1863 roku.

„Gubernia oczyszczona od band”

Tymczasem dobrze zorganizowane przez gen. Hauke Bosaka skutecznie nękały Moskali. 17 stycznia 1864 roku, dowódca 3 Pułku Stopnickiego ppłk Karol Kalita „Rębajło” starł się Rosjanami pod Iłżą. Powstańcy ruszyli z furią na bagnety i zmusili nieprzyjaciela do bezładnej ucieczki, podczas której ciężkie rany odniósł dowodzący nimi płk Suchonin i wkrótce zmarł. Polacy zdobyli miejską kasę i broń. W następnych dniach niemal codziennie dochodziło do potyczek powstańców ze ścigających ich Rosjanami. Ich ruchy spowolniła, pod koniec stycznia, nagła odwilż, która przyszła po śnieżnej i mroźnej zimie, kiedy temperatura spadała do minus 25 stopni Celsjusza.

Teraz, gen. Czengiery mówił o tym przybyłemu do Kielc majorowi Medemowi. Opowiadał, jak w nieodległym Bodzentynie, w pierwszą rocznicę rozpoczęcia powstania, gen. Bosak urządził przegląd okolicznych jednostek. Przybyło osiem batalionów piechoty i sześć szwadronów jazdy. Urządzono przyjęcie dla oficerów, żołnierzy i miejscowej ludności. „W całej okolicy jest bardzo niespokojnie” usłyszał major Medem, który na dalszą inspekcję otrzymał eskortę dwóch szwadronów dragonów. To co zobaczył wystarczyło. Zrezygnował z wizytacji pozostałych powiatów i przez Miechów, Olkusz dotarł do Dąbrowy, gdzie wsiadł w pociąg i wrócił do Warszawy, aby zdać relację namiestnikowi Bergowi. Ten nie krył gniewu. Wcześniejszy raport generała Aleksandra Uszakowa z Radomia: „gubernia oczyszczona od band” okazał się całkowicie fałszywym. Berg wezwał wszystkich naczelników wojskowych i dziękował im za poskromienie buntu, natomiast staremu generałowi, weteranowi wojny krymskiej, a wcześniej uczestnikowi wojny z Polską w 1831 roku, udzielił nagany. Generał Uszakow bronił się, iż to jego raport jest prawdziwy, a „doniesienie kapitana Medema jest fałszywe; że młodzi i niedoświadczeni oficerowie wszędzie widzą bandy…, że bardzo być może, iż tu i ówdzie w Radomskiem włóczy się kilku żandarmów powstańczych, ale to nie są bandy, i z tego powodu nie należy twierdzić, żeby kraj nie miał być spokojny…”. Być może stary generał przekonałby Berga, gdyby nie wieści spod Opatowa, które przesądziły o jego dymisji i odesłaniu do Rosji.

„Walka o wolność, gdy się raz zaczyna…”

Ponad 2,5 tysiąca powstańców obozowało w lasach pod Cisowem. Moskale postanowili uderzyć na obóz ze wszystkich stron. Skoncentrowali ponad 4 tysiące piechoty i jazdy. Ich kolumny wyruszyły z Końskich, Szydłowca, Kielc, z Miechowa, Chmielnika i Stopnicy. Polakom udało się przechwycić rosyjskie rozkazy i poznać ich plan. W takiej sytuacji postanowili uderzyć i zdobyć Opatów. Całością dowodził płk Apolinary Kurowski, autor fatalnego natarcia na Miechów sprzed roku. Ponad tysiąc powstańców na czele z płk. Ludwikiem Zwierzdowskim „Toporem” rozpoczęło spóźniony atak po południu 21 lutego 1864 roku. „Bój wrzał zacięty wśród szalejących płomieni, Rosjanie wyparci zewsząd, bronili się zamknięci małymi oddziałkami po domach, koszarach i urzędach, zadając z ukrycia ciężkie straty szturmującym powstańcom. Wreszcie, gdy „Topór”, ranny bagnetem, uniesiony został z placu boju, a dowódcy poszczególnych oddziałów: Eminowicz, Jagielski, Bezdzieda, bądź polegli, bądź ranni zostali, nacisk powstańców zaczął słabnąć. Koło 11 w nocy, Kurowski nakazał znużonym żołnierzom odwrót, który powstańcy wykonali wzorowo, unosząc wszystkich rannych i całą zdobycz. Straty obustronne były duże, 42 poległych i 62 ranionych ubyło z polskich szeregów, koło setki również stracili Rosjanie” – pisał Józef Dąbrowski w „Roku 1863”. Płk Zwierzdowski próbował przedostać się do Galicji, aby wyleczyć rany. Zatrzymał go kozacki patrol i znalazł przy nim kartkę z tekstem: „Okazicielowi niniejszego Toporowi dawać bez zwłoki furmankę…” Nie było wątpliwości, że pojmali dowódcę Dywizji Krakowskiej. Skazany natychmiast przed sądem wojennym został powieszony na opatowskim rynku 23 lutego 1864 roku.

Atak na Opatów był ostatnią dużą bitwą Powstania Styczniowego. W następnych tygodniach toczyły się już tylko drobne potyczki. Musiało upłynąć jeszcze kilka miesięcy nim do Petersburga można było wysłać depeszę „band już nie ma żadnych…”.

Ale kilkadziesiąt lat później na cisowskiej polanie znów pojawili się leśni żołnierze. Tym razem to niemiecki okupant nazwał ich bandytami. Dzisiaj upamiętnia ich krzyż i ogromny kamień z napisem: „Chwała tym, którzy Polsce zginąć nie dali. Bohaterom walk wyzwoleńczych – powstańcom oddziału Rębajły z 1863/64 spadkobiercy tradycji narodowej, byli partyzanci AK oddziału „Barabasza” oraz żołnierze 4 P.P. Leg. AK”…

 Jarosław Szarek

portret Józefa Hauke-Bosaka – http://www.genealogia.okiem.pl/foto2/displayimage.php?pid=55968

Autor jest doktorem historii, redaktorem, publicystą, autorem książek „Wojna z narodem”, „Czarne juwenalia”, współautorem m.in.: „W cieniu czerwonej gwiazdy. Zbrodnie sowieckie na Polakach (1917–1956)”, „Komunizm w Polsce”, „Droga do niepodległości. Solidarność 1980–2005”, serii książek historycznych dla dzieci „Kocham Polskę”. Właśnie ukazała się jego książka „Powstanie Styczniowe. Zryw wolnych Polaków”.

Artykuł ukazał się w “Gazecie Polskiej Codziennie”

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: