Marek Baterowicz – Boleść na boleści
Czytając „Dzieje Naszej Rodziny” ( „The Saga of our Family”) Janiny i Mariana Brzezińskich te właśnie słowa – a użył ich Dante Alighieri w „Boskiej Komedii” ( Piekło, pieśń 28, wers 110) – przychodzą na myśl czytelnikom: „boleść piętrząc na boleści” ( accumulando duol con duolo). W tych rodzinnych wspomnieniach rozpisanych na dwa głosy ( Mariana i Janiny ) dominują bowiem wydarzenia tragiczne i sceny dantejskie jak te z wywózki na Sybir: „W wagonach po 50 ludzi, ciasno i duszno.(…) Jest niesamowicie zimno, nie mamy dodatkowej ciepłej odzieży, a mróz -30 stopni, zawiewa śniegiem. Przez dwa dni nic nie piliśmy, ale z dachu wagonu wiszą sople lodu, które można przez zakratowane okno urwać i je roztopić w ustach. Po dwóch dniach dano nam „zupę” z głów i szkieletów śledzi.Odczuwam nieopisany głód, ale tej potrawy nie mogę przełknąć.” ( str.47 – jak komentują sami autorzy były to sceny z piekła Dantego). Była i próba odebrania dzieci matkom, aby przekazać je do…sierocińca, lecz bunt matek, gotowych położyć się na torach kolejowych, spowodował odwołanie tego nieludzkiego rozkazu. Później następuje opis gehenny życia i głodowej pracy w łagrach, prób wynaradawiania dzieci w rosyjskiej szkole, prób daremnych i prymitywnych, gdyż dzieci znały prawdę o Polsce z dzieciństwa i przekazów matek. Po inwazji Niemiec na ZSRR sytuacja uległa pozornej poprawie, gdy Rosja była zmuszona podpisać układ wojskowy z polskim rządem w Londynie, a Stalin ogłosił „amnestię” dla Polaków deportowanych do obozów pracy. We wrześniu 1941 r. rozpoczęto formować polską armię, ale wiele tysięcy mężczyzn pomarło już w łagrach, a śmierć zbierała swe żniwo nadal podczas powrotów z powodu epidemii różnych chorób jak tyfus, czerwonka lub malaria. Nie było lekarstw, brakowało wyżywienia, a w cieplejszym klimacie mnożyły się bakterie atakując osłabione organizmy. Ludzi stojący teraz na progu wolności przeżywają nową tragedię i – jak czytamy w książce – kości ich bieleją w płytkich grobach pustyni kazachstańskiej i innych cmentarzach ( str.52). Przez Morze Kaspijskie, na brudnych transportowcach węgla, Polacy docierają do Pahlewi w Persji, ale i tu umierają setki wyczerpanych ludzi. Gehenna Polaków dobiega jednak powoli kresu, choć jeszcze w obozie w Teheranie szerzą się zarazy i na cmentarzu teherańskim spocznie około dwóch tysięcy Polaków, w tym 400 dzieci. Gdy polskie wojsko zmierza przez Irak na Bliski Wschód i do Italii, trwa odyseja kobiet i dzieci, które docierają do krajów afrykańskich, a potem do Ameryki, Australii i Nowej Zelandii. Był to szlak Janiny, przyszłej żony pana Mariana Brzezińskiego, która dotarła do Perth w 1950 roku.
Natomiast rodzina Brzezińskich dotarła do Perth w r.1950 z Niemiec, gdzie spędziła okupację, ponieważ ojca wywieziono z rodzinnego Pomorza na roboty do Bad-Hersfeld, a matka z małym Marianem ( rocznik 1931) dotarła tam w marcu 1940 r. Praca w fabryce była ciężka, ojciec Mariana był tzw. „untermenczem” i nosił literę P w klapie marynarki, jednak życie w Niemczech nie było na miarę piekła w Sowietach. Polaków obejmowały restrykcje jak godzina policyjna czy zakaz kontaktów z Niemcami, lecz nie dotyczyły one innych nacji też wywożonych na roboty. Wiele rzeczy było „verboten” dla cudzoziemskich robotników i surowo karanych, ale mimo wszystko uchodzili za obywateli drugiej kategorii. Jaki to kontrast w porównaniu z położeniem Polaków w Rosji, gdzie ludzie mieli status zaledwie niewolnika w łagrach, a praca w nieludzkich warunkach klimatycznych – bez limitu godzin – doprowadzała wiele osób do śmierci.
W tych wspomnieniach jest trochę miejsca ( do str.18) na opis życia w Polsce przedwojennej, cieszącej się z odzyskania niepodległości po epoce rozbiorów. Nic dziwnego, że festyny i bale nie były rzadkością w dobrych rodzinach, nieraz polowania. Rodzice Autora też nie stronili od tych zabaw, jednocześnie pamiętając o patriotycznych obowiązkach jak np. wystawienie w Gołubiu r.1938 „żywego obrazu” z okazji 100-lecia urodzin Jana Matejki, a przedstawiającego Hołd Pruski. Tłem tej inscenizacji był zamek krzyżacki, co dodawało pikanterii inicjatywie, a po wybuchu wojny odpokutowała za to cała rodzina Mariana Brzezińskiego. Jeszcze przed wojną na Pomorzu osiedliło się wielu Niemców, mieli swoje majątki i swoje kościoły protestanckie, gdzie kultywowali własne idee narodowościowe – jak wspomina Autor – nie będąc przyjaźnie lub wręcz wrogo nastawieni do Polaków. W książce jest sporo ciekawych informacji o tym okresie II Rzeczypospolitej, Autor podaje nawet wykaz najstarszych miast Ziemi Chełmińskiej, zakładanych w XIII-tym wieku, był to teren rodziny Matki pana Brzezińskiego. Jego rodzice pobrali się w Toruniu, a Autor omawianej książki urodził się w Wąbrzeźnie. Natomiast współautorka – pani Janina Kwiatkowska przyszła na świat w Grodnie. Jej relacja ( w rozdziale „Janina”, str.43 – 61) stanowi ważną część wspomnień, dotyczy właśnie syberyjskiej tragedii i exodusu przez Persję i Afrykę w wędrówce po ukojenie na antypodach.
Niezwykle ciekawa jest też część opowiadająca o pierwszych tu krokach, po wylądowaniu we Fremantle, w obozie dla imigrantów w Northam, a następnie w Perth czy w rejonie Kimberley, gdzie pan Brzeziński – po latach studiów – został Fruwającym Dentystą. Australia stała się dla Polaków miejscem azylu, jako że pół Europy oddano Stalinowi w jałtańskim targu. Po tej zdradzie sojuszników pozostawała wyłącznie tułaczka po wolnych krajach świata. I rozdział „Nowy Świat” przynosi mnóstwo szczegółów o ówczesnej Australii, jakże innej od tej, która witała wygnańców z pokolenia „Solidarności”. Nie było wtedy łatwo, prawie przymusowo „oferowano” pracę głównie fizyczną, ale było zdecydowanie więcej ofert pracy niż w latach 80-tych. Z innych relacji wiemy, że np. w Sydney w tamtych latach na stacjach kolejowych brano ochotników do pracy w fabrykach, bez żadnego interview ani podania, nie patrząc też na tzw. „local experience”, ani na wykształcenie. W Perth było pod tym względem gorzej, ale i tak Autor wspomnień wybrał roztropnie stomatologię, co pozwoliło mu zapewnić dobry poziom życia rodzinie, założonej u progu studiów ( ślub Mariana z Janiną odbył się w 1956). Nie było im wtedy łatwo, a studentowi z rodziną nie przysługiwały zapomogi z biura pomocy socjalnej, natomiast dawano je kobietom, których mężowie odsiadywali wyroki za jakieś przestępstwa. „Do czego zmierza ten kraj? „- pomyśleli wówczas państwo Brzezińscy… Z kręgu podobnych refleksji warto też przytoczyć kontrast pomiędzy ówczesnym stosunkiem do imigrantów z Europy a obecną troską o nielegalnych „boat people”. Dawniej legalnych przybyszy ( zmuszonych do emigracji Jałtą!) lokowano w pożołnierskich barakach z falowanej blachy, bez izolacji ścian i dachu i na zbiorowych salach podzielonych na „pokoje”…wiszącymi kocami. A dzisiaj ? Na miejscu obozu w Northam powstał luksusowy kompleks – jak komentuje Autor – dla przyjęcia nielegalnie szmuglowanych azylantów z Indonezji! ( str.64).
Wspomnienia obejmują jeszcze wyjazd do Europy i Polski ( w r.1974), a także ostatnie lata życia w Australii, w tym nakreskowane są losy dzieci państwa Brzezińskich. Całość uzupełniają rodzinne fotografie, a książka zdobyła pierwszą nagrodę na konkursie Wydawnictwa Faworyty w kategorii wspomnień emigranckich i niewątpliwie laur to zasłużony. Dzieje takich peregrynacji, spowodowanych burzą dziejów, musimy ocalać i przekazywać pamięci pokoleń. Są one świadectwem epoki, dają też sposobność do refleksji nad stanem samych emigrantów zwanych tu – jak piszą Autorzy – najpierw „Aliens”, potem „Foreigners” i „Migrants”, następnie „Newcomers” lub „New Australians”, a wreszcie „Ethnics”! Dante też był emigrantem ( „strzała puszczona po łuku wygnania”) i mógłby tu wtrącić swoje trzy grosze. Ważną książkę państwa Brzezińskich (a wydanie ma też wersję angielską!) można zamówic pod adresem:
http://www.favoryta.com/BookStore/Details/47
Marek Baterowicz
Lech Galicki
Polskie Żale Bolesne
Od kiedy nas nienawidzą,
Kiedy nastał ten czas,
Data, godzina, przyczyna,
Iż chcą by nie było nas,
Dlaczego chcą nas zniszczyć,
I z czego wynika ta wola zła,
Zniemczyć, zrusyfikować,
Skundlić Dei gratia rex Poloniae,
jak psa,
Dlaczego jesteśmy ich celem,
W unicestwieniu nas,
Od kiedy nieprzyjacielem, pluskwą pod but i zerem,
Głową na pniak, ciałem na krzyż,
Wybrykiem natury, karłem, plwociną, żartem przebrzydłym dla zaborców mas,
Ciągle lubo co jakiś czas,
Dlaczego nas nienawidzą,
I wszystko co polskie chcą zetrzeć w proch,
Wielkości odwiecznej Polski są katem,
Elity jej dla nich to z kapustą groch,
Pacyfikacje, obozy, strzały w tył głowy,
To od nich dla nas produkt zejściowy,
Ja nie rozumiem i wiem, że tak jest,
Oni nas nie chcą i w nienawiści,
Sianiu okrutny mają gest,
Dlaczego wszystko się tak właśnie toczy,
Odpowiedz naszych nieszczęść przyczyno,
A skoro gadzino jesteś,
Niepolitycznie Polsce spójrz w oczy.
O Duchu Święty w Twój czas zesłania,
Rad Twych prosimy i rozeznania,
By do wielkości Polskę przywrócić,
I narzutowy głaz zaborczy,
Imperatorskich i wściekle niemych,
Sił zespolonych krzepko odrzucić,
Jak trudno w kleszczach tyranów tkwić,
A ino chcemy w swej wierze żyć,
Wolni, w granicach sprawiedliwości,
Bez niecnych obcych niechcianych gości,
Polska to dobry i stary kraj,
Twój Dom Opieki już tu na ziemi,
Tej ziemi Panie naszej nam daj.
Od kiedy nas nienawidzą,
Kiedy nastał ten czas,
Data, godzina, przyczyna,
Iż chcą by nie było nas…?