Marek Baterowicz – KONFEDERACJA WARSZAWSKA z 1573 AD


   28 stycznia 2017 r. mija 444-ta rocznica podpisania w Warszawie aktu konfederacji ustanawiającej wolność wyznania, a zatem i praktykowania religii, co stało się w r. 1573 W tamtych latach w Europie trwały wojny religijne ( a cóż powiedzieć o nocy Św.Bartłomieja ?), czasem płonęły stosy. Akt tej konfederacji był więc w owej smutnej epoce pierwszym w Europie aktem religijnej tolerancji, o czym warto może przypomnieć dziś Unii Europejskiej ? Przypomnieć go trzeba i tym, co dzisiaj –  w naszej tzw. III RP  – bezczeszczą jego postanowienia choćby sikając na znicze i nękając modlących się pod Krzyżem na Krakowskiem Przedmieściu, albo zatrzymują samochód rodziny, która wybiera się na Wawel, aby pomodlić się u grobu Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dzikusów tych podjudził  pewien profesor z upadłej nieco uczelni – czy lekceważy swobodę praktykowania religii ?  Wydaje się, że owe dzikusy chcą cofnąć Polskę do mroków nietolerancji i nienawiści nawet na tle religijnym, a nie tylko politycznym, do czego prowadzą na przykład dzikie napaści kodowców na auto z prezesem PiS-u Jarosławem Kaczyńskim, albo fizyczna i werbalna agresja wobec posłów i ministrów legalnego rządu.

    Kiedy w Warszawie uchwalono ten chwalebny akt o wolności wyznania, w Paryżu nastąpił wyraźny regres. Oto pięć miesięcy wcześniej, zaledwie w cztery dni po masakrach nocy Św. Bartłomieja, dekret królewski zabraniał na terenie całej Francji wszelkich zebrań, kazań i nabożeństw hugonotów. Dekret nie różnił się niczym od wydanego w r. 1556 edyktu, który zapowiadał karę śmierci za jawne lub skryte wyznawanie herezji. Dopiero Henryk IV, po zakończeniu wojen religijnych, wyda w roku 1598 słynny edykt z Nantes godzący walczące strony i ogłosi tolerancję religijną. Ale – jak pamiętamy – edykt nantejski odwoła potem Ludwik XIV w r. 1685, z tym uzasadnieniem: „Król nie ma prawa rządzić sumieniami, lecz ma obowiązek dbać o bezpieczeństwo Państwa”.  Istniały bowiem podejrzenia, że protestanci spiskują z wrogami katolickiej Francji w Anglii i Holandii.

  Natomiast w Polsce raz ustanowionej tolerancji dla wyznań nie odwołano, Rzeczypospolita słynęła z religijnych swobód.  Za konfederacją opowiedziała się większość szlachty oraz senatorowie świeccy. Episkopat natomiast stanął w opozycji, akt tolerancjyjny podpisał tylko biskup z Krakowa, Franciszek Krasiński. A szlachta z Mazowsza ostro protestowała przeciwko wolnościom dla różnowierców, co przypominają historycy. Zwyciężyła jednak wola tolerancji większości.   Jasienica przytoczył też stosowny fragment owego aktu, który w naszych dziejach utrwalił się złotymi literami: „ A iż w Rzeczy Pospolitej naszej jest niezgoda niemała w sprawie religii chrześcijańskiej, zabiegając temu, aby się z tej przyczyny między ludźmi rozterka jaka szkodliwa nie wszczęła, którą po innych królestwach jaśnie widzimy, obiecujemy to sobie spolnie za nas i potomków naszych na wieczne czasy pod rygorem przysięgi, wiarą, poczciwością i sumieniem naszym, iż którzy jesteśmy dissidentes de religione, pokój między sobą zachować a dla różnej wiary i odmiany w kościelech krwie nie przelewać, ani się penować konfiskatą dóbr……” ( „Rzeczypospolita Obojga Narodów”, tom I, str. 42).

     Pierwszego sprawdzianu dochowania postanowień konfederacji warszawskiej przysporzyła elekcja Henryka Walezego, obarczanego współwiną za noc Św. Bartłomieja. Dlatego w artykułach henrycjańskich, które miały zostać zaprzysiężone przez francuskigo księcia  nie zabrakło miejsca na gwarancje wolności wyznań. Domagała się tego szlachta protestancka, a próbie skreślenia tego artykułu z listy warunków przeciwstawiła się w zbrojnej demonstracji pod wodzą marszałka Jana Firleja. Ale jeszcze podczas koronacji Henryka – gdy do namaszczenia przystępować miano – różnowiercy ( czyli dysydenci w Kościele ) wrzawę rozpoczęli pod pozorem, że król nie przysiągł zachowania swobody religijnej. Pamiętano bowiem, że w katedrze Notre-Dame próbował Henryk pominąć paragraf gwarantujący Rzeczypospolitej wolność wiary. Upomniał go wtedy publicznie Jan Zborowski tymi słowy: „Si non iurabis, non regnabis!”, Henryk zaprzysiągł. A incydent z katedry na Wawelu uwieczniły  następujące wersy:

                           „…gdy było już po Epistole,

                Panowie swar zaczęli jako żacy w szkole,

                O konfederacyą wprzód ewangelicy,

                Z księżą i z katoliki, każdy różno krzyczy…”

        Walezy jednak zaprzysiągł, „przyrzekł wszystkie pełnić kondycyje…”, być może już wtedy myślał o ucieczce do Paryża ? Od r.1573 Karol IX, brat Henryka, chorował i spodziewano się jego zgonu. A korona francuska była prawdziwym celem Henryka.  W wawelskich komnatach zamykał się zatem z faworytami, oczekiwał tylko na listy z Francji, a do wybranki swego serca – księżnej de Condé – epistoły kończył piórem umaczanym we własnej krwi. Nie obchodziły go „pacta conventa”, marzył jedynie o tronie nad Sekwaną.  Jego ucieczka – tragikomiczna – wiodła przez Wiedeń, a potem przez Wenecję, gdzie zabawił dni osiem częściej bywając u pięknej kurtyzany i poetki Weroniki Franco, aniżeli w pałacu dożów czy w pracowni Tycjana.

      Ale wróćmy do aktu konfederacji warszawskiej, która nie pozostała tylko wewnętrzną sprawą Rzeczypospolitej, albowiem poselstwo polskie wręczyło Karolowi IX tzw. postulata polonica, przesiąknięte duchem tej konfederacji. Znajdowały się tam i zalecenia złagodzenia kursu wobec protestantów we Francji. Polska doktryna tolerancji spowodowała pewną zmianę: Karol IX wstrzymał oblężenie La Rochelle, twierdzy hugonotów, i wydał edykt pojednawczy, choć nie dający protestantom zbyt wielu uprawnień. A – jak przypomina Jasienica – wędrujący na Zachód posłowie Rzeczypospolitej odbywali po drodze konferencje z emigrantami francuskimi, z protestanckimi elektorami Rzeszy Niemieckiej. Ci słuchali rad, uwag i dziękowali „najpobożniejszemu, najszlachetniejszemu i najwaleczniejszemu narodowi polskiemu”. (…) Argumentowano później w Europie: czemu w Paryżu nie mogą zapanować przyzwoite stosunki, skoro w Krakowie ludzie rozmaitych wiar żyją sobie zgodnie ? Albo przyjrzycie się państwu, w którym katolicyzm i prawosławie od wieków sąsiadują w pokoju…( Jasienica zapomniał tu dodać przywileje, jakimi cieszyli się u nas Żydzi oraz muzułmanie ).  Nadwiślańskie ustawy o swobodzie myśli, sumienia i słowa wzbogacały dorobek Europy.” (  Jasienica, idem, str.71/ 2 ).  A na naszym gruncie konfederacja warszawska – obok swobody wiary – promowała pacyfizm jako zasadę polityki. I to wypada szczególnie przypomnieć dzisiaj, kiedy dzika opozycja kodowców, PO-owców i „petrurianów”  wprowadza kult gwałtu i łamania praworządności, a także nienawiści wobec legalnej władzy. Z tych wszystkich powodów warto przypominać  ten dawny akt tolerancji I  Rzeczypospolitej!

Marek Baterowicz

1 Comment on Marek Baterowicz – KONFEDERACJA WARSZAWSKA z 1573 AD

  1. Chwała Panu, Szanowny Autorze, za przypomnienie Polakom, ze wstydem przyznam, że także mnie, iż obchodzimy 444. rocznicę podpisania Konfederacji Warszawskiej – a znaczy to wolność wiary, swoboda myśli, sumienia …To wszystko, czym zdumiewaliśmy niektórych Europejczyków z Zachodniej Europy. To co było i jest przemilczane przez nietolerancyjnych barbarzyńców zawsze i wszędzie. Polska jest drogą nam Ojczyzną, zaś naród polski i jego piękne, zdrowe w postrzeganiu dobra narodu elity-naszym bogactwem i przykładem dla świata.I Bogu niech będą dzięki. Tak, pozwolę sobie dopisać krótkim tekstem scenkę, którą zaobserwowałem, gdy panowały w Polsce (kolokwialnie mówiąc) -wały, kody szalały a PO chciało pozostawić Polskę w postaci kamieni kupy. Tedy zaś naród nasz marniał, czuł się zagubiony i porzucony. Stąd blask Konfederacji Warszawskiej z 1573 roku jaśnieje łamiąc granice czasu. Pozdrawiam serdecznie.
    LG

    Dodatek do komentarza.
    Lech Galicki: Wizyta starszej Pani
    Starsza pani nieśmiało stanęła w progu redakcyjnego pokoju. Poprosiła o wybaczenie, ale czuje się opuszczona przez cały świat i chyba dlatego jest tak bardzo uczulona na krzywdę, przemoc i wszelkie zło, którego wokół coraz więcej. Choć uważa, że przypadła jej rola bycia Wielkim Nikim: bez rodziny, wykształcenia i nadziei na lepsze czasy, chciałaby
    wiedzieć, dlaczego ludzie w Polsce stali się sobie tak bardzo obcy.
    To tyle.
    – Tu redakcja, wielki świat, mądrzy ludzie, wy wiecie… Dlaczego niektórzy muszą, a inni tak bardzo chcą być samotni? Koniec świata, koniec świata –
    chlipała cicho.
    Nagle cisza. Rozglądam się dookoła. Pytam o nią. Nikt jej nie widział. Zjawa? Nie wiem. Później na ulicy spotykałem niejedne takie przerażone oczy.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: