„Demokracja nie jest utopią” – Ewa Stankiewicz w Kanadzie


Z Ewą Stankiewicz rozmawia Aleksander Rybczyński

Aleksander Rybczyński: Jest Pani reżyserem filmowym i dziennikarzem. W swojej twórczości jest Pani bardzo konsekwentna, podejmując tematy trudne, niewygodne i mające na celu poruszenie sumień. Pamięta Pani o tych, o których prawie wszyscy już zapomnieli: Ewie Kubasiewicz, Mieczysławie Gilu, Grzegorzu Popielczyku, Krzysztofie Wolfie i wielu innych. Wystarczy obejrzeć „Trzech kumpli”, „Solidarnych 2010” i „Listę pasażerów”, by domyślić się, że wychowała się Pani na „Przesłaniu Pana Cogito” – „bądź wierny, idź”. Czy chciałaby Pani, byśmy uwierzyli, że sztuka może zmieniać świat i ludzi?

Ewa Stankiewicz: Sztuka może zmieniać świat i ludzi bo sztuka to komunikowanie się człowieka z człowiekiem, spotkanie, które może przejść bez echa, ale także może zmienić nas trwale: wzbogacić, czasem też i skaleczyć. Ja nie wybieram tematów z intelektualnego klucza. Bardziej kieruję się ciekawością, emocjami i potrzebą przekonania, że coś jest ważne. Bo film wymaga poświęcenia czasu, uwagi, sił, które szkoda trwonić na marne.

A.R.:  Pani odwaga i bezkompromisowość budzi podziw wielu Polaków. Porównuje się Panią do Joanny d’Arc, Emilii Plater. Spójrzmy jednak na to inaczej: dlaczego racjonalna ocena rzeczywistości, sprzeciw wobec kłamstwa, łajdactwa i zbrodni budzi tyle emocji? Dlaczego Pani głos nie niknie w chórze powszechnego sprzeciwu? Dlaczego, przy pozorach wolności, wołanie o prawdę stało się tak kłopotliwe, a czasami niebezpieczne?

E.S.: Bardzo nie lubię tych porównań. Po pierwsze te panie chyba niezbyt szczęśliwie skończyły (ciekawe jakie były, czy mogłabym się z nimi zaprzyjaźnić…). Ja nie mam w sobie nic z  nieskazitelnej postawy. Mnóstwo własnych wad, zaliczonych upadków, także w ostatnim czasie. Nie lubię tych porównań, bo one wydają mi się śmieszne w zestawieniu ze mną, a także w jakiś sposób ograniczają – nie chcę pilnować się czy coś pasuje do obrazu czy nie. Mam dużą potrzebę wolności, także w kwestii indywidualizmu, który cenię u innych osób i staram się w sobie go nie cenzurować. No i rzeczywiście dlaczego bronię się rękami i nogami przed zacytowanymi przez Pana porównaniami: jeśli próbuje się robić bohatera z kogoś kto po prostu mówi to co myśli i stara się racjonalnie patrzeć na świat – to jak to świadczy o rzeczywistości i o środowisku? Myślę że takiego bohatera, który mówi to co myśli i stara się dążyć do celu – nawet jeśli to wymaga odwagi – każdy może znaleźć w sobie.

A.R.: Smoleńsk nie tylko obnażył prawdziwe oblicze Polski po „okrągłym stole”, ale także zmienił życie wielu Polaków, dla których wcześniej kwestie niepodległości, patriotyzmu i godności narodowej rozpływały się w iluzorycznym poczuciu wolności i przynależności do wspólnoty europejskiej. Sprawa wyjaśnienia zamachu smoleńskiego dla części z nas stała się prawdziwym „Westerplatte”, którego nie można opuścić (by nawiązać do słynnej homilii Jana Pawła II) Większość społeczeństwa jest jednak przygnębiająco bierna. Dlaczego Polacy tak łatwo uwierzyli w kłamstwo, dlaczego nie wyszli po zamachu na ulice?

E.S.: Smoleńsk to wielka hańba porównywalna z Targowicą. Wystawiliśmy na śmierć prezydenta i innych bardzo ważne dla Polski osoby, a potem jeszcze zhańbiliśmy i sponiewieraliśmy ich pamięć, zostawiliśmy na pastwę KGBowców ich ciała i pamięć. Pozwoliliśmy, żeby na naszych oczach nasze państwo po prostu rozsypało się. I milczeliśmy. Nie wzięliśmy za broń. Nie zrobiliśmy nic skutecznego. Nie wiem dlaczego. Lęk, bierność, wygoda, niewiedza, nie wiem. Część Polaków to są ludzie wychowani przez funkcjonariuszy komunistycznego reżimu – którzy przekazali dzieciom swoją mentalność i system wartości. Część to pokolenie „wyhodowane” na Gazecie Wyborczej – na antywartościach i zamęcie wynikającym z zakłamania. Także grunt był i tworzył się od końca wojny, przez III RP. Inna sprawa że rozerwanie samolotu z polskim prezydentem było wielkim zaskoczeniem. Zaraz też pojawił się strach. Daliśmy się sparaliżować, choć odruch – pierwsza reakcja – to było wyjście na ulicę – wystarczy wspomnieć Krakowskie Przedmieście z wtedy. Bardzo szybko reżimowe (głównego nurtu) media przejęły narrację i przypuściły atak propagandy (zresztą propaganda strachu, ośmieszania i wykluczenia ludzi o poglądach prawicowopatriotycznych trwała w Polsce od lat). Opozycja też nie zachowała się przytomnie. Zawiodła bardzo. Trzeba było otworzyć drzwi Pałacu Prezydenckiego na Krakowskim Przedmieściu i organizować ludzi w obronie przed utratą suwerenności państwa, której jesteśmy świadkami.

A.R.: Wiele się mówi o właściwej kampanii wyborczej, potrzebie stworzenia jednomandatowych okręgów wyborczych, systemie uczciwego liczenia głosów i konieczności pozyskania dla sprawy niepodległości szerszego elektoratu. Wszystko to ma doprowadzić do zwycięstwa opozycji w demokratycznych wyborach. Wiadomo jednak, że skoro w Smoleńsku doszło do zamachu (a wszystko na to wskazuje), rząd ponosi straszliwą odpowiedzialność, niezależnie od tego, jak wielka była jego rola w doprowadzeniu do tragedii. Ekipa Tuska nigdy dobrowolnie nie odda władzy. Podczas „Watahy 2012” wspomniała Pani o konieczności poszerzania drugiego obiegu, a nawet tworzenia alternatywnych struktur państwa. Czy widzi Pani inne możliwości odzyskiwania suwerenności?

E.S.: Co do zasady wolę Jednomandatowe Okręgi Wyborcze, jednak – uwaga, to bardzo ważne – kiedy mamy zagwarantowany pluralizm w mediach i demokratyczne mechanizmy funkcjonowania państwa. Ludzie powinni być rządzeni przez tych, których wybierają. Jednak w reżimie, przy kontroli mediów i i kapitału, łatwo zmanipulować lub przekupić ludzi. Bardzo niepokojącym sygnałem jest dla mnie przegrana senatora Romaszewskiego, który w ostatnich wyborach (system wyboru do senatu przypomina JOW) przegrał z bardzo miałkim kandydatem. Przy tym stanie państwa zastanawiam się co do JOWów. Są potrzebne, ale mogą stać się i w naszej sytuacji będą narzędziem w rękach gangsterów. Uważam, że obecny rząd jest odpowiedzialny za śmierć prezydenta i elity państwa, której samolot został rozerwany na terenie Rosji 38 metrów nad ziemią. Rząd Tuska jest odpowiedzialny za przygotowania wizyty smoleńskiej podczas której doszło z dużym prawdopodobieństwem do zamachu a także za zacieranie śladów w śledztwie po katastrofie. Nie oddadzą władzy, chyba, że będą mieli zagwarantowaną bezkarność. Śmierć prof. Urbanowicza z PANu sprzed kilku dni jest kolejnym zgonem osoby publicznej w Polsce ujawniającej patologie państwa. Profesor przygotował raport dotyczący systemu liczenia głosów i udziału rosyjskich serwerów w obsłudze polskich wyborów. I nagle zmarł. To co odbiera nam suwerenność to propaganda największych mediów które powstały na kapitale służb i są zasilane z reklam spółek skarbu państwa, system sprawiedliwości ubezpieczający bezprawie, brak zdrowych struktur państwa: władzy, służb (brak przejrzystości, odpowiedzialności przed prawem, itp.). Albo to naprawimy, albo stworzymy niezależnie. Nie ma innej drogi. Obawiam się że w tym stopniu zaawansowania patologii naprawa nie jest możliwa, po prostu patologia opanowała najbardziej newralgiczne punkty demokracji od samego szczytu władzy i nie pozwoli na naprawę systemu.

A.R.: Emigracja zawsze była oparciem dla rodaków w ojczyźnie, ostoją niezłomności. Po 1989 roku bezkompromisowa skała niepodległościowych ideałów zaczęła się kruszyć. Daliśmy się zwieść narracji o odzyskanej niepodległości, zniesionymi granicami i europeizacją życia. Dzisiaj emigracja jest podzielona niemal tak, jak społeczeństwo w Polsce. Wierzę, że mimo wszystko patriotyczna tradycja Ignacego Matuszewskiego i Kazimierza Wierzyńskiego zwycięży niegodziwą tradycję lawirowania i kolaboracji z wrogami Polski. Czy współcześni emigranci, tak często oskarżani o dezercję, mogą dla Polski zrobić coś istotnego?

E.S.: Argument o dezercji jest świadomą walką na obniżenie poczucia godności u osób, które często są wielkimi patriotami, od których niejeden mieszkaniec Polski mógłby się uczyć. Nie wolno dać się spacyfikować takim zabiegom. Z drugiej strony Polacy za granicą podlegają tym samym procesom propagandowym co Polacy w kraju. Technologia bardzo to ułatwia. Większość młodej Polonii czerpie swoją wiedzę o Polsce z TVN24 i dlatego wyrasta między pokoleniami mur. Jeśli ktoś nie wie, za co się zabrać, to niech zabierze się za „odzyskanie” własnych dzieci i wnuków. To nie musi być proste, ale warto spróbować. Jedno jest pewne, jeśli nie kiwniemy palcem – myśląc że inni mogą więcej, są do tego powołani, co ja mogę – więc jeśli KAŻDY, kto widzi co się dziej nie włączy się do pracy – stracimy państwo – tak już się działo w historii. W sztafecie pokoleń wypadlibyśmy bardzo mizernie.

A.R.: Wyobraźmy sobie, że Polska jest wolna, o jej los, dobrobyt i pozycję w świecie troszczą się demokratycznie wybrani politycy i nieskorumpowani urzędnicy. O czym będzie wtedy marzyć Ewa Stankiewicz: „że wiosną – niechaj wiosnę, nie Polskę zobaczy?” Jaki film chciałaby Pani wtedy nakręcić?

E.S.: Gdybym miała marzyć to nie o filmie, tylko o ważniejszych dla mnie sprawach. Jeśli chodzi o filmy, to pewnie starałabym się opisać miniony reżim – IIIRP, ku przestrodze, ku wyjaśnieniu i zadośćuczynieniu. I pewnie na bieżąco znalazłyby się jakieś tematy dla dziennikarza – bo demokracja nie jest utopią. Mam nadzieję.

A.R.: Bardzo dziękuję za rozmowę

http://solidarni2010.pl/11125-ewa-stankiewicz-dziekuje-za-sile-odwage-nadzieje-i-lekcje-wolnosci8230.html

3 Comments on „Demokracja nie jest utopią” – Ewa Stankiewicz w Kanadzie

  1. mam nadzieję, że w Kanadzie sporo Polaków usłyszało, widziało, przeczytało panią Ewę….

  2. Reblogged this on matrioszka kurica and commented:
    700 000 umoczonych nigdy nie dopuści do żadnych zmian w kRaju.

1 Trackback / Pingback

  1. Czas wyobrazić sobie Polskę” | Życie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: