Odpowiedź Zespołu Parlamentarnego na konferencję Prokuratury Wojskowej
Odpowiedź Zespołu na konferencję NPW, 8.04.2014 r.
Streszczenie konferencji prasowej Przewodniczącego Zespołu Parlamentarnego z 7 kwietnia 2014 r.
SFAŁSZOWANA EKSPERTYZA
Ekspertyza stwierdza, że nie było materiału wybuchowego na wraku. Tymczasem badania wykonane jesienią stwierdziły obecność materiału wybuchowego. Jeden z członków ekipy badającej wrak mówił wówczas : „urządzenia wskazały ślady materiałów wybuchowych.” . Relacjonował też pobieranie próbek z materiałem wybuchowych z foteli samolotu.
Rozrzut szczątków samolotu na kilkadziesiąt tysięcy fragmentów na dużym terenie.
Fotografia w wysokiej rozdzielczości:
https://marszpolonia.com/rozrzut-szczatkow-tupolewa-wysoka-rozdzielczosc/
Zdjęcie przedstawia rozerwaną i opaloną burtę salonki Prezydenta. To wskazuje na wybuch w powietrzu.
Zdjęcie prezentuje opalone okno z salonki Prezydenta, co wskazuje, że opalenie nastąpiło wskutek wybuchu w powietrzu.
Geneza rozpadu skrzydeł tak została opisana w protokole oględzin wraku sporządzonym przez prokuraturę rosyjską 17 września 2010 r.:
Lewe skrzydło: „część lewego wspornika skrzydła od grzebienia kierującego do lewej podstawowej podpórki podwozia. Część kesonowa skrzydła zniszczona wskutek hydraulicznego uderzenia paliwa znajdującego się w zbiorniku, wyrwane jest górne poszycie. Całkowicie zniszczone są żebra. Zerwana jest belka mocująca klapę. Część klapy rozstrzępiona jest na maleńkie fragmenty.”
W czerwcu 2013 r. okazało się, że próbek z foteli nie ma. Prokurator Generalny Andrzej Seremet, zapewne wprowadzony w błąd, stwierdził wówczas: „Chodzi o to, że w momencie, kiedy [prokuratorzy] pobierali próbki do badań, z niektórych przedmiotów, konkretnie foteli, nie dało się we właściwy metodologicznie sposób zabezpieczyć próbek. Temperatura była zbyt niska, teraz jest odpowiednia”.
To te powtórnie przywiezione próbki zostały poddane badaniom, których wyniki badań dzisiaj nam podano. I to na nich nie znaleziono śladów materiałów wybuchowych. Pytanie: co stało się z próbkami z września i października, na których członkowie ekipy płk. Karola Kopczyka materiały wybuchowe stwierdzili.
Poniżej fragment relacji członka ekipy pobierającej próbki do badania obecności materiałów wybuchowych w Smoleńsku w 2012 r. (w posiadaniu Zespołu):
Rozmówca 1: (…) tam mamy potwierdzenie śladów materiałów wybuchowych?
Rozmówca 2: tak.
(…)
Rozmówca 2: w protokole są wpisane urządzenia, urządzenia, które wskazały itd., wskazały ślady materiałów wybuchowych. Już teraz nie pamiętam, ale to jedno potocznie się nazywa konewka, wymaz, wkłada się pasek i on pokazuje, on pokazuje jakie związki chemiczne, no to alarmy się zaświeciły kilka razy, oprócz tego, pokazywał bez alarmu.
(…)
Rozmówca 2: (…) jeżeli coś, jeżeli te elementy zginą, to mamy dokumentację fotograficzną zrobioną i mamy notatki, mamy notatki spisane, które elementy wykazywały ilość materiałów wybuchowych, które są, jak coś wyjdzie i gdzie…
(…)
Rozmówca 1: A ile foteli zabezpieczyliście? Kilka? Kilkanaście?
Rozmówca 2: Sześćdziesiąt kilka foteli i elementów. Te które wykazały, wykazały jakiekolwiek śladywskazania urządzenia. Sprawdzaliśmy dwoma rodzajami urządzenia. Jedno urządzenie ogólne i drugie urządzenie, drugie urządzenie dokładniejsze.
(…)
Rozmówca 2: Dwieście ileś elementów foteli na sześćdziesięciu kilku wyszły rzeczy. Wie Pan to jest tak, k…wa, w jednym miejscu może być w drugim może nie być…
(…)
Rozmówca 2: To jest nitrogliceryna, która występuje w materiałach, wszelakiego rodzaju materiałach wybuchowych.
(…)
Rozmówca 2: Na sześćdziesięciu elementach od foteli. Bo to nie są, nie ma tam całych fotelów.
(…)
Rozmówca 2: (…) wszystkie elementy foteli były zapakowane do worków foliowych po to żeby się te worki nagrzały, bo te urządzenia… działają na zasadzie oparów, każdy… i następnie te worki rozszczelnialiśmy i wkładaliśmy urządzenie, jedno urządzenie weryfikujące i jeżeli to urządzenie dawało sygnał to wkładaliśmy urządzenie bardziej dokładne. Na sześćdziesięciu kilku tam workach jest tam ich sześćdziesiąt parę.
Zespół Parlamentarny przedstawił materiał dowodowy w postaci zdjęć wysokiej rozdzielczości wskazujących na wybuch, który zniszczył salonkę Prezydenta. Po zbadaniu ekspertyz prokuratury okazało się, że prokuratura w ogóle nie badała tych części wraku, które zostały rozerwane eksplozją w salonce. Dotyczy to przede wszystkim burty z okienkami , na których widać działanie fali wybuchowej zwęglającej wręcz okienka i poszycie. Prokuratura zbadała tylko część jednego okna z całego samolotu i nie jest to część z salonki prezydenta!
FRAGMENTY METALU NIE POCHODZIŁY ZE SKRZYDŁA
Prokuratura: badanie części metalowych wbitych w brzozę wykazało, że mogą one pochodzić ze skrzydła samolotu twierdzi prokuratura.
Jest przeciwnie.
Okazuje się, że po pierwsze 2 marca 2013 r. płk Karol Kopczyk mówił w wywiadzie dla Naszego Dziennika, że biegli wydobyli z brzozy 40 odłamków metalowych, z których najdłuższy miał 11 cm. Dzisiaj biegli informują nas, że dostali do badania 12 fragmentów metalu. Choć do badania oddano tylko 12 elementów to zbadano jedynie 11. Tak więc pytanie brzmi: co się stało z 29 elementami metalu wyjętymi z brzozy i dlaczego ich nie poddano badaniom?
Jeśli się przyjrzymy wynikom tych badań, które objęły zaledwie 1/3 materiału badawczego dostępnego prokuraturze (kto dokonał tej selekcji?) to okazuje się, że:
– jeden z pewnością nie pochodzi z tego samolotu,
– co do siedmiu biegli nie mogą wykluczyć, że pochodzą z tego samolotu (ale już nie, że pochodzą ze skrzydła
– co do trzech biegli sądzą, że mogą pochodzić z tego samolotu (ale nie ze skrzydła!).Mimo takiego stwierdzenia w trakcie analizy, w podsumowaniu znalazło się nieuprawnione twierdzenie, że te trzy fragmenty mogły pochodzić ze skrzydła. Podstawą jest domniemanie prokuratury, że poszycie skrzydła i innych części samolotu pochodzi z podobnego stopu duraluminium.
Ten wynik więc w żadnym wypadku nie uprawnia do stwierdzenia, że 3 metalowe fragmenty w brzozie są dowodem na uderzenie skrzydła w drzewo! Zwłaszcza, że biegli udowodnili, że samolot nie uderzył w drzewo!
BRZOZA NIE ZOSTAŁA ŚCIĘTA PRZEZ TU-154 M
Wg MAK i Millera samolot miał uderzyć skrzydłem w brzozę wznosząc się do góry. Kąt pochylenia miał być około 12 stopni a kąt natarcia około 15 stopni. Nie ma więc wątpliwości, że skrzydło gdyby uderzyło w brzozę musiałoby uderzyć w nią z dołu do góry i odpowiednio do tego kierunku zniszczyć brzozę: z dołu do góry!
Biegli prokuratury jednak zupełnie inaczej opisali mechanizm zniszczenia brzozy. Oto ich opinia:
„Powierzchnie rozdzieleń obu części pnia biegną (mają kierunek) od góry w dół pod niewielkim kątem w odniesieniu do poziomu”.
Biegli stwierdzili też, że przedmiot, który uderzył w brzozę miał „płaski kształt” . Tak więc wiemy z pewnością, że jeżeli w ogóle skrzydło czy jakakolwiek część samolotu uderzyła w brzozę, to z pewnością nie stało się to w związku z uderzeniem tego samolotu w to drzewo podczas opisywanego przez MAK i komisję Millera wznoszenia się samolotu w górę. Ci, którzy sądzą, że samolot faktycznie uderzył skrzydłem w brzozę musieliby przyjąć, że leciał on w dół, a więc powinien zaraz za brzozą uderzyć w ziemię. Tak się jednak nie stało! Jedyna możliwość jest taka, że jakiś odłamek samolotu uderzył w brzozę i ją zniszczył.
WNIOSKI Przemawiają za tym szczątki samolotu znalezione w pobliżu brzozy a także fakt, że skrzydło wbrew wyobraźni zwolenników „pancernej brzozy” nie jest przedmiotem „płaskim”, lecz zwłaszcza z przodu dużą strukturą o przekroju kilkudziesięciu centymetrów.
Analizy ZP pokazują, że mógł on pochodzić z fragmentu poszycia statecznika, które wraz ze śrubą utkwiło w powierzchni brzozy.
Podsumowanie:
Ustalenia biegłych prokuratury odnośnie materiałów wybuchowych są niewiarygodne i musza zostać powtórzone. Ustalenia pozostałe wykluczają uderzenie samolotu w brzozę i wskazują na uderzenie w nią fragmentów samolotu.
Przedruk ze strony:
Skomentuj