Prawdy nie można upokorzyć
Profesora Wiesława Biniendę obrażano wielokrotnie. Kwestionowano naukowe kwalifikacje, metodę badań i rezultaty przełomowych w śledztwie symulacji. Ujawnienie fragmentów jego zeznań, jako świadka, w prokuraturze wojskowej i bezczelna, prymitywna manipulacja „Gazety Wyborczej” przebrała jednak miarę pozorów przyzwoitości. Wystarczy choć trochę interesować się sprawą wyjaśnienia prawdy o katastrofie smoleńskiej, by zauważyć, że w obliczu kompromitujących śledztwo faktów, strona rządowa gotowa jest na każdą prowokację, by tylko namieszać w głowach Polaków i odwrócić ich uwagę od brutalnych ustaleń ekspertów.
Nie jestem fachowcem w dziedzinie lotnictwa, kieruję się zdrowym rozsądkiem, analizą powszechnie dostępnych (dla ciekawych i chcących) informacji i od dawna jestem przekonany, że w Smoleńsku doszło do zamachu. Jako pisarz mogę sobie pozwolić na tego rodzaju opinię. Warto zwrócić uwagę, że profesor Binienda i inni jego koledzy – naukowcy, zajmujący się tematem, nie używają tak dosadnych stwierdzeń. Rzetelnie ujawniają tylko fakty, wysuwając stosowne, bardzo wyważone hipotezy. Nie mówią o zamachu, tylko o wybuchu, jako najbardziej prawdopodobnej przyczynie katastrofy. Tę wstrzemięźliwość i profesjonalny brak emocjonalnych przypuszczeń usiłuje się sponiewierać, eksponując wyrwane z kontekstu wypowiedzi.
Jako poszukiwacz smoleńskiej prawdy i amatorski obserwator skomplikowanych naukowych badań mam okazję bywać w środowisku wybitnych polskich, emigracyjnych specjalistów od wytrzymałości materiałów i lotniczej technologii. Biurokraci z komisji Millera i członkowie komisji niejakiego Laska pewnie nawet nie maja pojęcia, jak potężna i ceniona w świecie jest polska nauka i myśl techniczna. Profesor Wiesław Binienda reprezentuje rzeszę uznanych i utalentowanych polskich naukowców mieszkających poza granicami kraju. Ale to właśnie profesor Binienda zdobył się na odwagę i pierwszy przełamał milczenie i lęk, ujawniając powszechnie wiadome opinie i podejmując się mozolnych, skomplikowanych eksperymentów, które udowadniają kłamstwa i naukową nicość oficjalnych raportów.
Trudno się dziwić, że w tym kontekście profesor Binienda, odrzucając dotychczasową cierpliwość i spokój oburza się na ostatnie manipulacje prokuratury i mediów. Udzielając wywiadu jednej z polskich telewizji, nie ukrywał rozczarowania i zdenerwowania. Nadal jest gotów usiąść do wspólnego stołu i merytorycznej dyskusji. Nie ma jednak złudzeń, co do intencji drugiej strony, nie zainteresowanej, jak twierdzi, wyjaśnieniem czegokolwiek. Jako przykład, podaje odmowę udostępnienia mu rysunków technicznych skrzydła Tupolewa, co uniemożliwiło mu prowadzenie badań metodą punktową, a zmusiło do stosowania znacznie bardziej czasochłonnej metody parametrycznej. Oczywiście ten fakt media propagandowej narracji starają się przedstawić inaczej: „o proszę, robi jakieś symulacje, a nawet nie miał rysunków technicznych samolotu!”
Najbardziej przykre, że Polska jest jedynym miejscem na świecie, gdzie polski naukowiec, patriota, czuje się zagrożony i zmuszony jest do korzystania z ochrony. Przez naszą ojczyznę bowiem przebiega linia frontu, gdzie prawda ściera się z atakiem metodycznego kłamstwa.
Aleksander Rybczyński
fot. Hanna Dobrowolska, Solidarni 2010
Wywiad profesora Biniendy dla portalu wPolityce:
Skomentuj