Kalifornia – komputer pokładowy – dokończenie
11
Pierwsza cicha noc. Była w miarę chłodna i prawie wszystkie trucki miały wyłączone silniki i klimatyzację. Józek przyniósł śniadanie z Burger King, a po nim oczekiwaliśmy na telefon w sprawie powrotnego załadunku. Krążyłem wokół parkingu, zastanawiając się, jaką trasą będziemy wracać. Od ciężarówki do ciężarówki chodziła kobieta w towarzystwie policjanta. Prosili o umieszczenie na tyle przyczepy plakatu informującego o zaginionej kobiecie. Taka naklejona informacja krąży potem po całym kontynencie, dokąd nie zgaśnie ostatnia nadzieja. Młoda kobieta, której zdjęcie widniało na wydruku o siódmej wieczór wyszła z domu na spacer. Był wtedy 31 maja 1997 roku.
Zadzwonił telefon od Marty, dyspozytorki z informacją, że wysyła fax ze szczegółami załadunku. Pobiegłam razem z Józkiem do biura zakładu sprzedającego, instalującego i pewnie też wulkanizującego na miejscu opony, gdzie mieliśmy odebrać dokument.
Chciałem wiedzieć pierwszy, którędy będziemy wracać. Okazało się, że zabieramy melony z oddalonej o 60 mil farmy. Nie zdradzając rozczarowania zapytałem…
View original post 1 149 słów więcej
Skomentuj