Jarosław Szarek – „Wielkość w rządzie szanowanym i słuchanym”
„Święte prawa rodziny i własności codziennie deptane są przez wrogów, z właściwą im bezczelnością i barbarzyństwem. Straż tych praw od napaści hord moskiewskich ojczyzna wam, żołnierze polscy, powierza! Zawsze i wszędzie bądźcie obrońcami rodziny i własności” – wzywał Romuald Traugutt w odezwie „Rządu Narodowego do wojsk narodowych” wydanej 15 grudnia 1863 r.Odezwie tej towarzyszył dekret o reorganizacji wojsk narodowych.„Rozsypane po kraju partie, niezależne i często rozpuszczane lub zbierane za kaprysem dowódców, którzy uważali je za swoją osobistą własność, postanowiono zgrupować w jednostki taktyczne, na wzór wojsk regularnych: w kompanie, bataliony, szwadrony, pułki i korpusy” – pisał Józef Dąbrowski w „Roku 1863”. Potrzebę tych zmian tłumaczył sam Traugutt: „Widząc zawsze rzeczywistą siłę naszą w samym kraju i narodzie, a nie za granicą, zwróciłem całą uwagę na skarb i wojsko. Wojsko powstańcze poleciłem organizować nie oddziałami, jak uprzednio, co prowadziło do ostatecznej dezorganizacji, ale zupełnie na sposób armii regularnej, z podziałem na korpusy, rozumiejąc pod tą nazwą nie siłę dawniejszych korpusów rosyjskich, lecz liczbę ludzi najzupełniej nieokreśloną, gdyż takie znaczenie ma słowo »korpus« w innych armiach europejskich”. Liczył na wykorzystanie wiosną chłopów, ale plany te przekreśliło ich uwłaszczenie przez Rosjan.
Pułkownik „Rębajło” pod Iłżą
Tymczasem faktycznie udało się sformować jedynie II Korpus Krakowski na czele z gen. Józefem Hauke „Bosakiem”, którego partie wytrwały jeszcze kilka miesięcy. Ppłk Karol Kalita „Rębajło”, dowódca 3. Pułku Stopnickiego, skutecznie bił Moskali pod Iłżą w połowie stycznia 1864 r., miesiąc później płk Apolinary Kurowski, szef sztabu „Bosaka”, wraz z dowódcą Dywizji Krakowskiej płk. Ludwikiem Zwierzdowskim „Toporem” nieskutecznie zaatakowali Opatów i zostali rozbici przez Rosjan. Płk. Zwierzdowskiego powieszono nazajutrz, 23 lutego. Dowódca Pułku Opoczyńskiego płk Jan Rudowski wytrwał jeszcze do maja 1864 r., ale to był już koniec…
W społecznej świadomości pozostały nazwiska partyzanckich dowódców z lat 1863–1864. Niekiedy noszą je ulice w miasteczkach leżących na ich bitewnych szlakach, czasem upamiętnia je pomnik, często krzyż w miejscach bitew i potyczek. Te ostatnie, tak często przedstawiane przez liczne grupy rekonstrukcyjne w kończącym się Roku Powstania Styczniowego – młodzieńcy z kosami, sztucerami w krakuskach, czamarach, w kurtkach żuawów śmierci. Jeszcze wielu takie obrazy kojarzą się z historią sprzed 150 lat.
Nie przetrwała jednak pamięć o fenomenie, jaki stworzyli nasi przodkowie, jedynym i wyjątkowym w skali Europy „państwie tajemnym” z czasów powstania styczniowego, które ściągało podatki, miało swój wymiar sprawiedliwości, policję, prasę, prowadziło politykę zagraniczną, stanowiło zaplecze walczących partii.
Podobna struktura powstanie kilkadziesiąt lat później, podczas II wojny światowej w postaci Polskiego Państwa Podziemnego. Upamiętniona jest dzisiaj świętem państwowym i okazałym pomnikiem przed budynkiem Sejmu – a jej pierwowzorem było właśnie „państwo tajemne” z czasów powstania styczniowego.
Jeszcze przed niemal stu laty Józef Piłsudski trafnie dostrzegł, że „wielkość naszego narodu w wielkiej epoce 1863 roku istniała, a polegała na jednym może w dziejach naszych rządzie, który nieznany z imienia, był tak szanowany i tak słuchany, że zazdrość wzbudzać może we wszystkich krajach i u wszystkich narodów”.
Tajemne państwo polskie
Z kolei prof. Franciszka Ramotowska, historyk i najwybitniejsza badaczka tego zagadnienia, autorka monumentalnej pracy „Tajemne państwo polskie w powstaniu styczniowym 1863–1864”, wyjaśniała, że„na państwowość tę składały się następujące elementy: własny rząd i własna administracja z agendami zagranicznymi, skarb, siły zbrojne, a wreszcie element najważniejszy – naród zamieszkujący odwiecznie to samo terytorium, naród o wielkiej przeszłości państwowej i kulturze, który zdolny był teraz wyłonić z siebie władze rodzime od szczebla najwyższego – Rządu Narodowego do najniższego – parafialno-gminnego i obdarzyć je posłuchem. Czynnik ostatni stwarzał główną podstawę legalności władz narodowych i sprawiał, że przez blisko dwuletni okres mogły one funkcjonować, pomimo wielkich trudności, znacznie sprawniej niż ówczesna carska administracja zaborcza”.
Z jednej strony była władza jawna, obca, zaborcza „wywodząca się z bezprawia rozbioru państwa polskiego”. Z drugiej zaś – „władza tajna, narodowa, legitymująca się przyrodzonymi prawami do wolności narodu zniewolonego, władza usiłująca wskrzesić upadłe państwo, jako gwaranta tej wolności. Atutem pierwszej była przemoc, drugiej – niezłomna wola narodu uwolnienia się spod tej przemocy” – pisze prof. Ramotowska.
I tę niezłomną wolę miał Romuald Traugutt, który postanowił uczynić wszystko, aby trwać. Temu służyła reforma wojskowa oraz jego determinacja we wprowadzaniu w życie dekretów uwłaszczeniowych, aby na wiosnę móc pociągnąć do walki chłopów i uczynić walkę masową. Tymczasem wzrastający stale terror czynił coraz większe wyrwy w powstańczej strukturze tajemnego państwa. Ludzie byli coraz bardziej zmęczeni.
„Społeczeństwo wyczerpało się nie tylko duchowo, ale fizycznie, ilościowo, zaczynało brakować ludzi tak na wyższe, jak i na niższe stanowiska. Walka bezorężna z wrogiem, którą obok walczących z bronią w ręku prowadziła organizacja cywilna, bardzo szybko zużywała ludzi, szczególnie mniej hartownych. Walka ta była o wiele trudniejszą, bo walczący mieli do czynienia z wrogiem ukrytym, działającym ciągle jakby w zasadzce. Zastępy, które wypełniały organizację w chwili wybuchu, przerzedziły się znacznie w ciągu pierwszych kilku miesięcy i coraz więcej topniały” – zapamiętał sekretarz Rządu Narodowego Józef Janowski.
„Nie wypadało stanowiska porzucać”
Pod koniec listopada powieszono naczelnika Warszawy, Józefa Piotrowskiego. Odprowadzającemu go na miejsce kaźni kapucynowi powiedział: „Mogłem uciec z Warszawy, ale będąc członkiem Rządu Narodowego, nie wypadało mi stanowiska tego porzucać. Jestem szczęśliwy, że umieram za świętą sprawę, i wierzę, że krew moja spadnie na głowy wrogów”. Jego następca zagrożony aresztowaniem uchodził za granicę w przebraniu księdza. 10 grudnia 1863 r. ostatnim powstańczym naczelnikiem Warszawy został Aleksander Waszkowski (jego dwie siostry Celinę i Zofię, aresztowane z Piotrowskim, zesłano na Sybir). Policja dopadła go dopiero po roku. Razem z Emanuelem Szafarczykiem zostali straceni na stokach Cytadeli 17 lutego 1865 r., w ostatniej w Warszawie publicznej egzekucji uczestników powstania.
Traugutt musiał te wszystkie braki uzupełniać, mając do dyspozycji coraz mniej ludzi. Po aresztowaniu w październiku 1863 r. Antoniego Rozmaitha, naczelnika Ekspedytury, połączył ją z powstańczą pocztą, a odtworzoną strukturą kierował Roman Żuliński. Ekspedytura była jedną z ważniejszych instytucji podległych Rządowi Narodowemu. Zapewniała wysyłkę prasy oraz stałą łączność pomiędzy rządowymi wydziałami a Królestwem, Litwą i Rusią, niekiedy nawet z zagranicą. Chociaż Wydział Spraw Zagranicznych Rządu Narodowego miał własnych kurierów, czasem korzystał z poczty narodowej i telegrafu. Zaangażowane w nią były setki osób: kolejarze, konduktorzy, sklepikarze, pracownicy poczty, a przede wszystkim kobiety, a była tylko jedną ze struktur „państwa tajemnego”.
Jej siedzibą był słynny sklep win i korzeni brata Antoniego – Franciszka Rozmaitha przy ul. Długiej w Warszawie. Tam codziennie o 9 zjawiali się łącznicy i zabierali gotowe paczki z kilkoma tysiącami druków, rozkazów, blankietów, obligacji, gazet, niekiedy pieczęci. Posegregowane one były na osiem województw oraz Litwę i Ruś. Prowadzono dokładną ewidencję przesyłek. Poza Warszawę wyprawiano je koleją, pocztą bądź zabierali je kurierzy i tak docierały do dowódców oddziałów, naczelników powiatów. Korzystano też z innych lokali, ale zawsze często uczęszczanych, m.in. magazynu ubiorów męskich Natalii Szczecińskiej przy Nowosenatorskiej, sklepu piernikarskiego Wróblewskich przy Kapitulnej… Latem z budynku kąpieli parowych w tzw. Domu na Rurach przy Długiej 32/34. Na Kolei Warszawsko-Petersburskiej przesyłkami zajmowała się m.in. Eliza Mystkowska, wdowa po inż. Ignacym Mystkowskim, który ruszył do powstania w styczniową noc pociągiem, dowodził 1200-osobowym oddziałem, zwyciężył w bitwie pod Stokiem. Poległ w wyniku zdrady podczas zasadzki na rosyjski pociąg pancerny w maju 1863 r.
Trzy siostry Guzowskie
Od jesieni 1863 r., w związku z nasileniem ulicznych rewizji, kurierkami w Warszawie były już tylko kobiety. Wśród nich m.in. siostry Barcz – Teofila i Emilia, teatralne tancerki, i Józefa – szwaczka, oraz Barbara, Emilia i Julia Guzowskie z Pętkowic, które zostały aresztowane w marcu 1864 r. i skazane: Barbara i Emilia na 6 lat katorgi, a Julia na osiedlenie. Podczas rewizji znaleziono u nich wiele dokumentów, wśród nich spisy 950 stacji „poczty rewolucyjnej” w 26 powiatach. Był to duży cios w system łączności powstańczej – w 1300 dworach działały stacje pocztowe, w których przez całą dobę czekały – gotowe w ciągu 15 minut – konie z zaprzęgiem.
Wacław Lasocki w swoich wspomnieniach z 1865 r. pisze: „Kobiet do ciężkich robót skazanych w Usolu były cztery, a mianowicie, pani z Majewskich Kirkorowa, pani Grudzińska i dwie niemłode panny Guzowskie… otoczone były wciąż młodzieżą, która biła czołem przed ich zasługami patriotycznymi”.
Dokładnie 80 lat po aresztowaniu sióstr Guzowskich, w marcu 1944 r., szef Inspektoratu Łomżyńskiego AK kapitan Jan Tabortowski „Bruzda” mianował Franciszkę Ramotowską „Iskrę” łączniczką. W 1945 r. aresztowało ją NKWD i poddało torturom. Podjęła próbę ucieczki, ale skacząc, uszkodziła sobie kręgosłup i trafiła do szpitala w Białymstoku, skąd odbił ją oddział „Bruzdy”, w akcji uczestniczył Stanisław Marchewka „Ryba”. Niezłomni Żołnierze Wyklęci – „Bruzda” poległ w 1954 r., „Ryba” trzy lata później w 1957 r. Byli jednymi z ostatnich, tak jak ich przodkowie z czasów powstania styczniowego, walczący do końca ppłk Ludwik Zwierzdowski „Topór” czy ks. gen. Stanisław Brzóska…
Jarosław Szarek
Jarosław Szarek, Prezes IPN, dr historii, redaktor, publicysta, autor książek „Wojna z narodem”, „Czarne juwenalia”; współautor m.in.: „W cieniu czerwonej gwiazdy. Zbrodnie sowieckie na Polakach (1917–1956)”, „Komunizm w Polsce”, „Droga do niepodległości. Solidarność 1980–2005”; serii książek historycznych dla dzieci „Kocham Polskę”.
Artykuł ukazał się na łamach “Gazety Polskiej Codziennie”
Skomentuj