Marek Baterowicz – MATRIX III RP [2]
W poprzednim odcinku o książce Ewy Stankiewicz poznaliśmy pięć dowodów na to, że nie żyjemy w państwie demokratycznym ( rzecz dotyczy naturalnie lat reżimu PO-PSL ), teraz przedstawimy pozostałe. Dowód szósty zakłada, że nie ma demokracji bez równości obywateli wobec prawa, a właśnie w tzw. III RP takiej równości nie było. Ma ona wszak objąć wszystkich, od sprzedawcy po premiera jak pisze Autorka, ale w praktyce premier Tusk umknął wielokrotnie Temidzie. A ponadto działając na szkodę państwa przystał na niekorzystną dla Polski podstawę prawną śledztwa smoleńskiego. Tym samym dopuścił się zdrady dyplomatycznej, ściganej z art.129 kodeksu karnego. Oczywiście nie poniósł za to konsekwencji, podobnie jak Kwaśniewski za konszachty z Ałganowem czy Komorowski za aneks WSI. Tusk nie podał się do dymisji, w „demokracji” tzw. III RP byli równi i równiejsi. Innym przykładem nierówności obywateli wobec prawa jest np. bezkarność sprawców pobicia modlących się pod krzyżem albo szczególny immunitet Michnika: może on obrażać innych, ale za krytykę jego tekstów pozywa autorów do sądu – czyżby nie był zdolny do polemik ?
Po siódme – nie ma demokracji bez przejrzystości życia publicznego. A jak się okazuje w tzw. III RP można było kupować ustawy i – pisze Stankiewicz – że „na oczach Polaków uchwalono ustawę zmieniającą prawo tylo po to, by jeden z najbogatszych ludzi w Polsce, Ryszard Krauze, nie poszedł do więzienia”. Brak przejrzystości obejmuje też ofiary „seryjnego samobójcy”, ich zgony bywały szybko odtrąbione w mediach jako samobójstwa, choć powinny być przedmiotem wnikliwych dochodzeń.
Po ósme – nie ma demokracji bez wolności konkurencji, równych szans podmiotów gospodarczych w dostępie do rynku. W Polsce natomiast różne zawody są obostrzone koncesjami, a na ich straży stoją ludzie podnoszący podatki i nazywający się LIBERAŁAMI – pisze ironicznie Autorka. Wolny rynek jest więc fikcją, a wiele mówi o tym wstrząsający film „Układ zamknięty”.
Po dziewiąte – nie ma demokracji bez suwerenności narodu, co dobitnie ilustruje – jak podkreśla Stankiewicz – fakt rozbicia przez Tuska wspólnej wizyty polskiej delegacji w Katyniu, a następnie oddanie śledztwa smoleńskiego w ręce Rosjan. I uszło mu to na sucho! Na marginesie można dodać, że tzw. III RP nie była suwerenna, skoro nadal używała rosyjskich samolotów, co wiązało się też z koniecznością remontowania ich na terenie Rosji. W tych okolicznościach istnieje przecież ogromne ryzyko sabotażu i zamachu. I właśnie ochodzimy 6-tą, bolesną, rocznicę tej tragedii, śmierci Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i 95 osób Mu towarzyszących. Mataczenie śledztwa, w tym haniebny udział polskiej prokuratury, praktycznie dowodzi spisku peerelczyków przeciwko stronnictwu patriotów.
Innym przykładem jest i to, że suwerenny kraj nie powinien był podpisać niekorzystnej umowy gazowej z Rosją. A podpis złożony „na kolanach” świadczy o braku suwerenności. Z kolei wiadomość, ujawniona w piśmie „Rzeczpospolita”, że z każdego euro rekompensaty z Brukseli Polska odprowadza do Niemiec…85 centów (!) jest innym dowodem braku suwerenności, a oznacza, iż płacimy 85% podatku od dochodu. I – dodaje Autorka – dziś utrata suwerenności nie dokonuje się jedynie poprzez zewnętrzną inwazję. W Rosji uczą tego w akademiach wojskowych: aby naród wykończył się sam, należy zlikwidować dumę narodową, odciąć go od historii i poczucia tożsamości, zamieszać w systemie odniesienia, promować miernoty na autorytety. Wydaje się, że Michnik i jego redaktorzy wnikliwie studiowali ten podręcznik, bo stosują przecież te metody.
I wreszcie po dziesiąte – nie ma demokracji bez poczucia tożsamości. Bez poczuia wspólnoty tych, którzy chcą się zorganizować w państwo. A na jego terytorium stosować demokrację z pożytkiem dla wszystkich. Autorka podkreśla, że patriotyzm to nie tylko ideały, ale pragmatyka. Bo patriota powinien dbać o niższą cenę gazu. Suchocka i Pawlak nie mogli ? Ale wiedzą o tym Niemcy czy Francuzi i bezpardonowo walczą w Unii o swoje interesy. Czy musimy czuć się „gorszymi” Europejczykami ?
W „Matrix” nie tylko zebrano artykuły publikowane przez Autorkę, a główną część książki stanowi wywiad-rzeka ( str.7 – 173) z Ewą Stankiewicz. Pytania zadaje Bogusław Rąpała, znany dziennikarz portalu Wpolityce.pl. Bogactwa tematów i przemyśleń nie zastąpimy tu omówieniem, to już musi odkryć sam czytelnik. Warto jednak wyłowić z tej „rzeki” fragment mówiący o jednym państwie zamieszkałym przez dwa narody. Ten zasadniczy podział blokuje odbudowę Polski po epoce PRL-u, jest przyczyną chronicznej choroby państwa, stanowi zagrożenie dla przyszłości Kraju tym bardziej, że „peerelczycy” mają wsparcie lewactwa z UE i Komisji Weneckiej, a to utrudnia Polakom naprawę Rzeczypospolitej. Autorka wyjaśnia genezę tego specyficznego „narodu”, który pojawił się na mapie Polski po II wojnie światowej.Stalin przysłał wtedy około sto tysięcy obywateli sowieckich rekrutowanych też spośród mniejszości narodowych w Rosji, aby – instalując antypolską władzę – „rozsadzali wspólnotę od środka” ( str.21). Owi agenci Stalina – określani jako „pełniący obowiązki Polaka” – tworzyli aparat przemocy i wymiar „sprawiedliwości”, a w gruncie rzeczy katownie i farsę sądów. Mówią o nich takie opracowania jak „Czerwone dynastie” prof. J.R. Nowaka, a jeszcze dokładniej ( z przypisami) dwa tomy „Resortowych dzieci” ( D.Kania, M.Marosz, J.Targalski ). Tak powstał „naród” peerelczyków, niszczący i mordujący masowo Polaków od roku 1945 do 1989, a dziś jeszcze w wyczynach „seryjnego samobójcy” i we wraku Tupolewa. W ocenie Autorki potomkowie oprawców ( owi „peerelczycy”) są w mniejszości, ale to oni mają kapitał zagwarantowany przy Okrągłym Stole, uwłaszczający postkomunę i tych, którzy poszli na układy ( str.22/3). Istotnie, są oni lepiej zorganizowani i kontrolują ważne instytucje państwa ( jak prokuraturę, sądy i Trybunał Konstytucyjny obecnie wykorzystany nawet w UE jako młot na Polskę ).
Nie są to fantazje Ewy Stankiewicz, o istnieniu dwóch narodów w jednym państwie pisał też prof. Ryszard Legutko w „Eseju o duszy polskiej” ( Kraków, 2008), a oba tomy „Resortowych dzieci” dokładnie potwierdzają ten stan rzeczy. Rację ma więc niestety Autorka mówiąc, że „dzieci tych dwóch narodów żyją tutaj i toczą ze sobą spór”. Niestety, dla zagranicy jest to pewnie niepojęte. Świat nie wie, że „w naszym kraju mieszkają spadkobiercy tych, którzy wyrywali ludziom paznokcie , i potomkowie tych, którzy gnili w więzieniach lub zostali straceni, na przykład Żołnierzy Wyklętych” ( str.21). Świat nie wie, że peerelczycy wywodzą swój ród od katów Polski ( a są to zaledwie jedno czy dwa pokolenia wstecz ), podczas Polacy, naród właściwy, mają korzenie w ponad tysiącletniej tradycji. To Polacy stworzyli kulturę swojej ojczyzny, a peerelczycy fałszowali ją i niszczyli, a nadal ją degradują, jednocześnie usuwając z programu edukacji najważniejsze dzieła polskiej literatury.
Nie możemy przegrać bitwy o Polskę, choć za dywizją resortowych dzieci stoją tabuny lewaków z Unii Europejskiej, a także rosyjska agentura wspierająca potomków tych, których nazywano „pełniącymi obowiązki Polaka”. Inaczej mówiąc musimy zanegować „matrycę III RP” , która była politycznym anachronizmem i doprowadziła do wynaturzenia projektu III RP w odrażającą powtórkę PRL-bis. ( cdn.)
Marek Baterowicz
Skomentuj