Leopold Staff – Deszcz jesienny – improwizacja Tomasza Trzcińskiego


 

Od jakiegoś czasu znowu rozbrzmiewał w mojej głowie ten żałobny wiersz Leopolda Staffa, opublikowanego przez poetę w swoim drugim zbiorze – „Dzień Duszy”,  w roku 1903. To przecież tak niedawno i tak wiele nas z tym czasem łączy i z tymi wszystkimi uczuciami o których mówi Staff. Polska dekadencja miała wyraz historyczny i silnie niepodległościowy. Tematem numer jeden była dla tamtego pokolenia – jeśli nie dosłownie, to w przenośni – zawsze Polska i jej położenie. W listopadzie, miesiącu Wszystkich Świętych, Dnia Zadusznego, Święta Niepodległości, rocznicy Powstania Listopadowego i tak wielu innych ważnych dla Polskiej historii wydarzeń, a także i późnej jesieni, w Europie zazwyczaj zimnej i dżdżystej, przemawiał do mnie ten tekst polskiego poety zawsze szczególnie silnie. Tego roku znalazłem dla niego wreszcie formę obrazowo muzyczną, którą mogę i pragnę pokazać. Muzyka moja jest tak naprawdę improwizowanym wstępem do „Preludium Deszczowego“ op. 28 No. 15 Fryderyka Chopina, i pochodzi z tego samego dnia co i zaprezentowane przez Państwa wcześniej video i nagranie. Od tego zaczęło się także nagrywanie utworu Fryderyka Chopina rok temu, od tej mojej własnej improwizacji. Ale jako utwór jest to jednak niezależna całość. Zarazem otwarta, bo jest właśnie wstępem, ona zadaje pytanie a Chopin na nie w preludium odpowiada. Odpowiada na nie również Leopold Staff.

 

Ogromne wrażenie robi na mnie zawsze ten fragment wiersza:

 

„Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie

I zmienił go w straszną, okropną pustelnię…

Z ponurym, na piersi zwieszonym szedł czołem

I kwiaty kwitnące przysypał popiołem,

Trawniki zarzucił bryłami kamienia

I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia…

Aż, strwożon swym dziełem, brzemieniem ołowiu

Położył się na tym kamiennym pustkowiu,

By w piersi łkające przytłumić rozpacze,

I smutków potwornych płomienne łzy płacze…”

 

Nawiązuję w muzyce do Chopina ideą powtarzania tego samego dźwięku, podstawą tonalną i podobnym rytmem. Jednak nastrój, który tutaj panuje ma nieco inny odcień. To jest żałoba. Ciężka, listopadowa żałoba. Taka, jak w słowach Staffa. Rozpacz. Po poległych w polskich Powstaniach, we mgle i wśród deszczu. O tych, którzy odeszli i już nie powrócą. O samotności, smutku i rozpaczy po tych, których utraciliśmy. Dla mnie, polskiego patrioty są to szczególnie silne skojarzenia. Tak czułem się rok temu o tej porze patrząc na polskie zmagania o niepodległość, i myśląc o tym wszystkim, czego jestem i dzisiaj świadkiem, i w istotnym sensie, choć na odległość – uczestnikiem.

I jakże niewiele się od tego czasu zmieniło. Mimo wszystko żywię jednak nadal głęboką nadzieję i wiarę w to że polska niepodległość zwycięży.  I że dowiemy się w wolnej Polsce prawdy na nurtujące nas pytania. Zbliżające się dni mogą to rozstrzygnąć na korzyć moich i naszych marzeń: „Żeby Polska była Polską !“.

Życząc dobrego odbioru,

Serdecznie pozdrawiam

Tomasz Trzciński

 

 

 

LEOPOLD STAFF 

Deszcz jesienny

 

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny

I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,

Dżdżu krople padają i tłuką w me okno…

Jęk szklany… płacz szklany… a szyby w mgle mokną

I światła szarego blask sączy się senny…

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…

 

Wieczornych snów mary powiewne, dziewicze

Na próżno czekały na słońca oblicze…

W dal poszły przez chmurną pustynię piaszczystą,

W dal ciemną, bezkresną, w dal szarą i mglistą…

Odziane w łachmany szat czarnej żałoby

Szukają ustronia na ciche swe groby,

A smutek cień kładzie na licu ich młodem…

Powolnym i długim wśród dżdżu korowodem

W dal idą na smutek i życie tułacze,

A z oczu im lecą łzy… Rozpacz tak płacze…

 

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny

I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,

Dżdżu krople padają i tłuką w me okno…

Jęk szklany… płacz szklany… a szyby w mgle mokną

I światła szarego blask sączy się senny…

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…

 

Ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny…

Kto? Nie wiem… Ktoś odszedł i jestem samotny…

Ktoś umarł… Kto? Próżno w pamięci swej grzebię…

Ktoś drogi… wszak byłem na jakimś pogrzebie…

Tak… Szczęście przyjść chciało, lecz mroków się zlękło.

Ktoś chciał mnie ukochać, lecz serce mu pękło,

Gdy poznał, że we mnie skrę roztlić chce próżno…

Zmarł nędzarz, nim ludzie go wsparli jałmużną…

Gdzieś pożar spopielił zagrodę wieśniaczą…

Spaliły się dzieci… Jak ludzie w krąg płaczą…

 

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny

I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,

Dżdżu krople padają i tłuką w me okno…

Jęk szklany… płacz szklany… a szyby w mgle mokną

I światła szarego blask sączy się senny…

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…

 

Przez ogród mój szatan szedł smutny śmiertelnie

I zmienił go w straszną, okropną pustelnię…

Z ponurym, na piersi zwieszonym szedł czołem

I kwiaty kwitnące przysypał popiołem,

Trawniki zarzucił bryłami kamienia

I posiał szał trwogi i śmierć przerażenia…

Aż, strwożon swym dziełem, brzemieniem ołowiu

Położył się na tym kamiennym pustkowiu,

By w piersi łkające przytłumić rozpacze,

I smutków potwornych płomienne łzy płacze…

 

To w szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny

I pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny,

Dżdżu krople padają i tłuką w me okno…

Jęk szklany… płacz szklany… a szyby w mgle mokną

I światła szarego blask sączy się senny…

O szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny…

 

 

Leopold Staff urodził się 14 listopada 1878 roku we Lwowie

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: