Marek Baterowicz – Masakra intelektualistów i pisarzy w Hiszpanii ( w cieniu Lorki )
Stało się już zwyczajem, że co roku z wielkim pietyzmem światowa lewica obchodzi tragiczną śmierć Lorki, rozstrzelanego przez milicję narodową z początkiem wojny domowej w sierpniu 1936 roku. Śmierć ta obciąża wojsko poderwane do puczu, lecz w tej fazie były to akcje prowadzone przez kilku generałów, a prymat gen.Franco zaznaczy się później. Rzadko też przypomina się, że rozstrzelanie Lorki było decyzją gubernatora Andaluzji i że w domu poety znaleziono radio, posądzano go o kontakt z Rosjanami. W warunkach wojennych była to więcej niż poważna sprawa. Nie przypomina się też, że z rąk republikanów ( a więc marksistów różnej maści, komunistów) zginęło kilkudziesięciu intelektualistów i pisarzy. Badacze tego okresu uznają tę listę ponadto za niepełną. Lista tych ofiar ukazała się w roku 1953 pod redakcją J.Sanz y Diaz pod tytułem : „ Escritores asesinados por los rojos” ( „Pisarze zamordowani przez czerwonych”).
Ich męczeństwo jakoś pozostaje w cieniu Federica Garcii Lorki, ale nie dlatego że być może przerastał ich sławą czy talentem. Przypominanie represji dokonywanych przez hiszpańskich komunistów ( często sterowanych tu przez NKWD!) nie pasuje po prostu światowej lewicy. Woli ona ukryć te zbrodnie, by tym łatwiej zdobywać moralny kapitał na opłakiwaniu Lorki. Ale czy inni ludzie pióra nie mają prawa do żalu ??
Zanim przejdziemy do rzeczy, trzeba powiedzieć, że terror, który wybuchł z początkiem wojny, był skierowany przeciwko tym, co nie akceptowali idei republiki, a także oczywiście przeciw warstwom zamożnym. A od r.1934 mordowano księży. Terror republikański był masowy, zorganizowany. W pobliżu Madrytu, w Paracuellos de Jarama, rozstrzelano – jak się oblicza – tyle osób, co w Katyniu. Ze szczególną zawziętością komuniści unicestwiali inteligencję. Rozmiary tych represji poruszyły nawet trzech założycieli Ugrupowania na Rzecz Republiki, którzy wycofali swe poparcie dla rządu w Madrycie. Byli to znany pisarz Perez de Ayala, lekarz oraz pisarz Gregorio Marañon oraz filozof Ortega y Gasset. Pierwszy z nich był wtedy ambasadorem w Anglii i w londyńskim „The Times” ogłosił dramatyczny list określając komunistów jako „winnych matkobójstwa”. I zerwał z rządem Frontu Ludowego. Marañon zaś przedostał się do Paryża, nie mogąc zaakceptować terroru. Oto jego słowa: „Jestem lekarzem, prowadziłem szpital. Przez moje ręce podczas tych tragicznych miesięcy wszystko to przeszło…To były proskrypcje, hekatomby bez motywu, bez sądu…Wzdrygam się wobec zgrozy i krwi rozlanej w Hiszpanii…” A trzeci z nich, filozof Ortega y Gasset na wygnaniu zajął postawę izolacji wobec konfliktu, jednak krytykował te wydarzenia, także naciski na pisarzy i uczonych, jakie stosowano, by zmusić ich do kolaboracji bądź do sygnowania manifestów popierających Republikę. Zjawisko to demaskował też Salvador de Madariaga, już po opuszczeniu Hiszpanii.
Słynny pisarz Ramón José Sender początkowo walczył po stronie republikanów, jednak wkrótce emigruje do Francji, a stamtąd oskarża hiszpańskich komunistów, że nazbyt ulegają wpływom Stalina, dążąc do fizycznej eliminacji opozycji. Sender postuluje, by w Hiszpanii stworzyć ustrój oparty na rodzimej tradycji bez „pożyczania czegokolwiek z Berlina, Rzymu czy Moskwy”. W tym miejscu warto też zacytować sąd Unamuna : „Trzeba uratować w Hiszpanii zachodnią cywilizację chrześcijańską, zagrożoną przez bolszewizm”.
W cieniu Lorki i w blasku jego męczeństwa zapomina się zbyt często o innych stratach, jakie w tym okresie poniosła kultura Hiszpanii. W roku 1936 komuniści rozstrzeliwali pisarzy, profesorów uniwersytetów, dziennikarzy, a wreszcie członków Akademii Hiszpańskiej oraz intelektualistów zakonnych. Terror był ślepy, bezwzględny. Oczywiście zginął wszechstronny literat i teoretyk nacjonalizmu hiszpańskiego Jose Maria Albiñana y Sanz, ale nie oszczędzono też badacza kultury arabskiej Rafaela Alcocera Martineza. Zginęli emerytowani profesorowie jak 72-letni prawnik Malquiades Alvarez czy 75-letni profesor pedagogiki Rufino Blanco y Sanchez, albo Luis Urbano Lanaspa – filozof zakonny, albo Jesús Requejo San Román – badacz historii Kościoła.
29.X. minie kolejna rocznica śmierci don Ramira de Maeztu ( 1874 – 1936) , wybitnego pisarza, eseisty i myśliciela pokolenia ’98, którego był współtwórcą wraz z Baroją i Azorinem. Jedynie Unamuno czy Ortega przewyższali go co do wpływu i systematyczności idei. Był Maeztu orędownikiem doktryny „hispanidad”, sławiącej dziejową misję Hiszpanii w świecie. Był też animatorem pisma „Acción Española”, które powstało w roku 1931 jako reakcja na demagogię Republiki. W swoich pracach Maeztu głosił też ideę europeizacji Hiszpanii, a także jej jedności – mimo swej baskijskiej krwi po mieczu. Już w więzieniu pisał niedokończony esej – „Obronę ducha”…
Pedro Muñoz Seca ( 1881 – 1936) zginął ( 4.XI) być może za zbyt wielkie poczucie humoru! Był komediopisarzem.Ten zawsze uśmiechnięty arbiter elegancji uprawiał formę „sainete”, popularną w jego rodzinnej Andaluzji. Oprócz jednoaktówek z tłem muzycznym tworzył własny gatunek teatralny – „astracanada” – czyli farsę o cechach absurdalnego komizmu. Wśród wielu jego dzieł krytyka wyróżnia „Zemstę don Mendo”, parodię tragedii Złotego Wieku.
José María Hinojosa ( 1904 – 1936) musiał zginąć, gdyż pochodził ze zbyt bogatej rodziny, a w swej poezji ulegał wpływom francuskiego surrealizmu, który w Hiszpanii nie zyskał nadmiaru zwolenników. Hinojosa w roku 1925 wydał „Poema del campo”, opatrzone ilustracjami Salvadora Dali. W Paryżu drukuje zbiór „Poesía de perfil”, a później w kraju kilka tomików o charakterze onirycznym. Rozstrzelany w wieku 32 lat, niemal na progu swej poetyckiej kariery, doczekał w r.1974 pośmiertnego wydania swych utworów w jego rodzinnej Maladze.
Czerwony terror nie oszczędził też nestora hiszpańskiej prozy, Manuela Bueno, spokrewnionego artystycznie oraz ideowo z pokoleniem ’98, a zatem z grupą pisarzy o tendencji patriotycznej. Ale czy w końcu twórcy nie mogą opiewać swojej ojczyzny ? NKWD sądziło inaczej…
Zginął też Manuel Ciges ( 1873 – 1936), powieściopiosarz i autor reportaży autobiograficznych. Był jednak „nieostrożny”, bo opublikował dzieło „Hiszpania pod dynastią Burbonów”, a – co gorzej! – mało pochlebną książkę o Rosji sowieckiej. Nie spodziewał się, że zwolennicy eksportu rewolucji bolszewickiej dotrą też na półwysep iberyjski.
Wszyscy oni spoczywają niestety w cieniu Lorki, zamordowani jednak w tym samym kraju, któremu służyli całym sercem. Światowa lewica ukrywa te fakty starannie, nawet w „Czarnej Księdze Komunizmu” (Paryż, 1997) nie ma słowa o tych zbrodniach, chociaż rozdział „Cień NKWD nad Hiszpanią” liczy stron siedemnaście i demaskuje upiorne fakty z tamtych lat ( jak np. likwidację POUM, inne masowe egzekucje, metody tortur NKWD w klasztorach Madrytu,Walencji i w innych miastach czy tragiczny los hiszpańskich dzieci wysłanych do ZSRR). Pominięcie owej rzezi intelektualistów i pisarzy sugeruje, że autorzy owej księgi, wywodzący się głównie z byłej lewicy francuskiej, nie przeszli pełnej metamorfozy, aby zdobyć się na obiektywizm w rejestrze krwawych represji.
Marek Baterowicz
ilustracja: studium do „Egzekucji cesarza Maksymiliana” Eduarda Maneta, 1867, Museum of Fine Arts, Boston
Skomentuj