Marek Baterowicz – TREN SMOLEŃSKI


W waszej śmierci umieram powoli

dzień pod dniu, od tamtego kwietnia,

od środka rozdarty – tak jak wasze ciała –

z duszą bolesną w cierniach,

nic jej nie ukoi,

zastygła jak martwa.

.

W waszej śmierci słychać znowu strzały

znad katyńskich mogił,

od lat próbują wymazać

pamięć o Umarłych,

w leśnej ciszy modlą się głosy

crescendo wzlatują pod gwiazdy

.

W waszej śmierci szeleszczą zdjęcia bliskich

czekających waszego powrotu,

twarze wśród drzew nikną, wśród ciemnych obłoków,

a do wystrzałów i do chóru liści

wiatr śmiertelny niósł mgłę i płomienie

spadając z jękiem motorów

.

W waszej śmierci listy niosą słowa,

których nie usłyszycie, uśpieni.

Światło dnia ukryło się w Bogu

– mieli zapalić znicze, nie dotarli do was

otoczeni mgłą-nienawiścią, strąceni

w jar i ogień, odłamki i popiół.

.

W waszej śmierci umieram powoli

i słychać w niej jeszcze strzały

– dzień po dniu, od tamtego kwietnia –

a w trumnach zaplombowanych

woła nas prawda o poległych Cieniach,

grzebanych w pośpiechu przez wspólników zbrodni.

.

( 2010)

Dodaj komentarz