Marek Baterowicz – THE GLORY OF THE ORGAN


SONY DSC

Ostatni w tym roku kalendarzowym koncert The Sydney Consort w kościele Św.Augustyna w Balmain ( 15 listopada 2013 ) program reklamował jako „The Glory of the Organ”. Istotnie, wystąpiła w nim znana organistka Amy Johansen z University of Sydney  (studiowała w USA, Londynie i Paryżu) wykonując trzy kompozycje, ale pozostałe trzy utwory wieczoru należały do królestwa smyczków. I właśnie na wstępie usłyszeliśmy Sinfonię G-dur na smyczki Tommaso Albinoniego ( 1671-1750 ), rodem z Wenecji i prawie rówieśnika Vivaldiego. Zbyt rzadko przypomina się jak wysoko Albinoniego cenił J.S.Bach ( nawet wykorzystał jego kilka tematów w swoich fugach), a przypomina to program starannie opracowany przez zespół The Sydney Consort. Z innych faktów jego biografii może najbardziej godne uwagi jest to, że opery Albinoniego cieszyły się dużą popularności za jego życia we Włoszech, choć dzisiaj mało są znane. Sinfonia otwierająca wieczór podbiła słuchaczy subtelnie rozłożoną paletą barw smyczków i migotliwych weneckich świateł. Zespół wystąpił w swoim renomowanym składzie: Stan Kornel i Fiona Ziegler – skrzypce, Valmai Coggins – wiola i Teije Hylkema – wiolonczela. Przypomnijmy tu, że The Sydney Consort założyła  polska para: Monika Kornel ( klawesyn) i Stan Kornel ( skrzypce) i od kilkunastu lat są artystycznymi dyrektorami grupy muzyków australijskich. The Sydney Consort jest zespołem klasy światowej, o czym świadczą już cztery tournees z koncertami w krajach Europy.

Następnie zabrzmiały solo organy, a na królu instrumentów grała Amy Johansen porywając nas kaskadą dźwięków w Fantazji i fudze g-moll  BWV 542 Jana Sebastiana Bacha, a zwłaszcza fuga była popisem wirtuozerii, podczas gdy w fantazji można wyobrazić sobie jeszcze inny koncept interpretacji, bardziej wymykający się rygorom kontrapunktu.

Po  wzlotach polifonicznej sztuki Bacha usłyszeliśmy Concerto XI d-moll L’Estro Armonico Antonio Vivaldiego ( 1675 – 1741), a zatem znowu smyczki, tym razem z klawesynem ( Monika Kornel)  i być może był to najpiękniejszy punkt wieczoru, a w każdym razie olśniewająca kompozycja „rudego księdza” ( prete rosso), znanego wszystkim z „Pór roku”. Na marginesie, co powiedziałby nam dziś Vivaldi widząc głęboki rozstrój natury i pomieszanie tychże pór roku niejednokrotnie w jednym i tym samym dniu ? I prawdopodobnie nieodwracalnie! System natury rozpada się i niknie w atmosferycznych anomaliach, które zbierają  tragiczne żniwo nie tylko na Filipinach.

Szczęśliwym trafem w programie były dwa utwory francuskiego kompozytora Michela Corrette ( 1707 – 1795), mniej znanego od takich mistrzów jak Couperin czy Rameau, ale bynajmniej wcale nie ustępującego im walorami swej muzyki. Ilustrowały to dwa jego koncerty: Concert A-dur na organy o smyczki ( tu zwłaszcza cudowna druga część koncertu) oraz równie piękny Concert G-dur na klawesyn i smyczki. Michel Corrette pochodził z rodziny muzycznej, jego ojciec Gaspard był organistą i kompozytorem w Rouen, zanim przenieśli się do Paryża. Biografia Michela Corrette jest na pewno fascynująca, bo urodził się osiem lat przed zgonem Ludwika XIV, Króla Słońce, a był pacholęciem, gdy w r.1725 Ludwik XV pośubił Marię Leszczyńską. Był w wieku dojrzałym, gdy w r.1750 lud paryski protestował przeciwko porywaniu dzieci wysyłanych potem do Kanady, a w r.1793 był świadkiem ścięcia Ludwika XVI. Przeżył terror i Dantona, a sam  zmarł w r.1795, gdy wschodziła już gwiazda Bonaparte’a.

Zdaniem niektórych muzykologów Michel Corrette pozostawał pod wpływem koncertów organowych Haendla, ale osobiście wolę właśnie koncerty organowe Corrette, które są  utkane z bardziej oryginalnej kantyleny niż czasem pompatyczne concerti Haendla.

Wieczór zakończyło słynne Adagio, które tylko w części jest dziełem Albinoniego, albowiem to włoski muzykolog Remo Giazotto zaaranżował je w oparciu o motywy znalezione w drezdeńskiej bibliotece, a które – jakprzyjęto – były szkicem większej kompozycji Albinoniego. Ukończone w r.1949 urzeka  wszystkich pięknem melodii i nastroju, tak też stało się w Balmain, a ten ostatni koncert sezonu był kolejnym sukcesem The Sydney Consort. Nie tylko z racji wspaniałego muzykowania na najwyższym poziomie światowym –  jak zawsze – ale i z pieczołowitego doboru repertuaru, który tworzy misternie złożoną całość w idealnej równowadze między smyczkami, klawesynem  a organami, nie mówiąc już o uderzających pokrewieństwach artystycznych między kompozytorami. Finezja w każdym calu, oto właśnie The Sydney Consort!

A następny koncert w Balmain 21 lutego 2014 – z formułą ”Con Amore” – a usłyszymy tony oboju i wioli d’amore typowych dla baroku, będzie też znakomity 5 koncert Brandenburski J.S.Bacha!

Marek Baterowicz

Dodaj komentarz